Roznegliżowane, Iva Procházková
„Astrologia nie przepowiada przyszłości, nie wróży, bada zależności przyczynowo-skutkowe (…) Przy wydarzeniach historycznych mamy do czynienia z problemem całego narodu lub władcy, przy przestępstwie – z problemem sprawcy. To właśnie z tym problemem wiążą się emocje. Zbrodnia jest reakcją na nie”
O książkach można mówić i mówić w nieskończoność.
Wyjaśniać zawiłości fabuły, dyskutować o bohaterach, podkreślać cechy języka i
stylu, analizować dialogi i opisy przyrody. Gdyby o literaturze nie dało się
gadać w nieskończoność, studia filologiczne trwałyby jeden semestr, a żaden
polonista nigdy nie znalazłby pracy. I miliony blogów recenzenckich nie miałyby
racji bytu, bowiem o książce można byłoby wówczas powiedzieć tylko tyle, że
jest fajna bądź nie. Bez argumentów, bez emocji, bez wyjaśnień. Ufff, całe
szczęście, że jest inaczej.
Jest jednak jedna cecha, która sprawia, że po
pewne książki sięga się chętniej, niż po inne – jest nią doświadczenie. Jeśli znamy
autora, znamy cykl, i mamy z nim same dobre skojarzenia – wówczas książka jest
już na wygranej pozycji. Owszem, może rozczarować, może okazać się całkiem do
dupy, a czar emocji pryśnie jak bańka mydlana – ale sam fakt, że się sięgnęło
po tę, a nie inną pozycję (w końcu codziennie wychodzą setki, o ile nie tysiące,
tytułów na całym świecie) to już jest coś.
Bo spójrzmy prawdzie w oczy – jeśli chodzi o „Roznegliżowane”,
to trudno wskazać powód, dla którego osoba nie znająca „Mężczyzny na dnie”
sięgnęłaby po tę powieść. Okładka stosunkowo nudna (kwestia gustu, ale jednak), nie epatująca nagością czy
pięknymi ludźmi na tle zachodzącego słońca. I żeby nie było niedomówień - mnie tam okładka podoba się bardzo, ale próbuję wczuć się w rolę. Choć tytuł może sugerować różne
rzeczy – no bo hej, może mamy tu do czynienia z czeskimi 50 twarzami…? – to jednak
na kryminał słabo pasuje. I teraz jak przeciętny Kowalski, mając do wyboru
kilkadziesiąt różnistych książek w takim Empiku czy Matrasie, ma wrzucić do
koszyka akurat najnowszą książkę Ivy Prochazkovej…?
Mam nadzieję, że Kowalski ma przy sobie smartfon
i dostęp do sieci (albo w księgarni jest wifi), i zamiast ślepo wierzyć
układowi książek na regale (serio, układ książek na listach nowości nie jest
przypadkowy), wejdzie sobie do Internetu i przeczyta tych parę słów. I mam
jeszcze nadzieję, że tenże Kowalski ma dodatkowe 30 kilka złotych, bo będę
próbowała go usilnie przekonać, żeby do koszyka wrzucić dwie, a nie jedną,
książkę…
„Mężczyzna na dnie” był kapitalny. To była jedna
z najlepszych, najwybitniejszych i najmilej przeze mnie wspominanych książek
ubiegłego roku. I nie wiem nawet, czemu. Ani fabuła nie była zbyt wyszukana,
ani okładka, ani intryga – chodziło jednak o styl. O styl i o jakąś taką
niemożliwą do określenia cechę, która sprawiła, że totalnie mnie wzięło. Może
to jest właśnie „to coś”, co sprawia, że ludzie się w sobie zakochują. Nie
wiem, nie znam się, zarobiona jestem, może mało bystra. Generalnie chodzi o to, że pierwsza
książka o Marianie Holinie była autentycznym dla mnie objawieniem.
„Roznegliżowane”, tom drugi cyklu, nie pobił
pierwszego, ale nie sprawił, że pękło mi z rozczarowania serce. Wręcz
przeciwnie. Podtrzymał to zauroczenie tak, jak stateczna miłość trzyma dwoje
ludzi przy sobie pomimo tego, że początkowa euforia już się wypaliła. I całe,
kurde, szczęście, bo naprawdę się bałam, że będzie kiszka.
Iva Prochazkova pisze w sposób prze-czeski, choć
to może niepoprawne politycznie i stereotypowe, to jest to jedna z jej największych
zalet. Nie oznacza to jednak, że zagadka kryminalna nie satysfakcjonuje – otóż na
trawniku przed domem chińskiego biznesmena zostają znalezione roznegliżowane
(nomen omen) zwłoki młodej dziewczyny o azjatyckich rysach. Dziewczyna ma na
sobie fishnet, bardzo skąpe… nawet nie odzienie, co siatkę, sugerującą jej
prawdopodobny zawód. Kim była? Kto ją zabił? I dlaczego?
Marian Holina, policjant, którego poznaliśmy w
poprzedniej części cyklu, nic się nie zmienił – nadal ma intuicję objawiającą
się łaskotaniem pod pępkiem, nadal wierzy w astrologię i nadal zajada się
rogalikami. Jest sympatyczny i dobroduszny, a takie sprawy rozpracowuje pisząc
po oknie skomplikowane analizy. Tyle że ta sprawa jest wyjątkowo pokręcona. No
i trupów będzie więcej… Dobrze, że Holina ma fajną ekipę... Wróć! Tym razem nawet w tej nieskazitelnej dotychczas sferze życia policjanta pojawi się głębokie pęknięcie...
„Roznegliżowane” sprawnie dogania swoją
poprzedniczkę. I choć nigdy nie zajmie pierwszego miejsca, to i tak – póki nie
wyjdą kolejne książki z serii – dumnie staje na podium. Niesamowity relaks przy
tej wciągającej i uroczej powieści – choć opowiadającej o tragedii i zbrodni –
gwarantowane. Ale koniecznie przeczytajcie część pierwszą.
PS. Zagraliście już dzisiaj w LOTTO?
Komentarze
Prześlij komentarz