Czarna wdowa, Daniel Silva
"Ale jak kiedyś powiedział wielki Ari Szamron nic, co warto zrobić, nie przychodzi łatwo"
Kiedy po raz
pierwszy zetknęłam się z prozą Daniela Silvy, byłam całkiem ukontentowana („Upadły anioł”). Napisałam wtedy o jego książce tak: Muszę zaznaczyć, że to nie jest powieść dla wszystkich. Jest trudna,
jest skomplikowana - jednak nie twierdzę, że moi czytelnicy nie są dość
inteligentni, by ją zrozumieć. Raczej chodzi mi o to, że osoby, których nie
interesuje sytuacja na Bliskim Wschodzie, będą po prostu znudzone. Myślę, że
"Upadły anioł" upatrzył sobie bardzo wąski target.
Niemal 4 lata
później (sic!), opisując kolejną powieść tego autora, mogłabym napisać… to samo. „Czarna wdowa” jest równie skomplikowana,
równie poplątana, równie trudna. Ale jest też równie dobra. Ale i tutaj
sprawdzi się stwierdzenie, że jeśli nie interesuje Cię sytuacja na Bliskim
Wschodzie, to nie będziesz zainteresowany książką. Chociaż może jednak Cię nią
zainteresują? Wszak tutaj Bliski Wschód w bardzo agresywny sposób wbija się w
cywilizowaną Europę, zupełnie tak, jak ma to miejsce naprawdę… Odłożywszy
jednak „wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń…” (ekhm) i patrząc na książkę
jedynie jak na fikcję literacką, powieść beletrystyczną, sensacyjną, fabularną…
to kurczę. Oby się to nigdy nie zdarzyło!
Pamiętacie
Gabriela Allona? Świat przedstawiony u Silvy pamięta go również. I pamięta go z
łezką w oku, bowiem w tamtym świecie Gabriel
wącha kwiatki od spodu. Ten niezniszczalny, mega sprytny agent izraelskiego
wywiadu, który w wolnych chwilach renowuje zniszczone dzieła sztuki, zginął w
akcji.
A jednak my wiemy, że to
nieprawda. Gabriel ma się dobrze. Zaszyty w domu wraz ze swoją żoną Chiarą i
dwójką dzieci zajmuje się restaurowaniem obrazów i trzymaniem się z boku. Choć
chcą zrobić z niego szefa Mossadu (co ciekawe, nazwa tej organizacji nigdy nie
pojawiła się w książkach Silvy, ale domyślam się, że to o nią chodzi), to
Gabriel jakoś nieszczególnie się pali do objęcia tego stanowiska. Ale nie
odmówi, gdy poproszą go o pomoc w kolejnym kryzysie – atak dżihadystów podczas
paryskiej konferencji wywołał eksplozję, która wysłała w powietrze pół
dzielnicy. Masakra, rzeź, zamach,
niewyobrażalne zło. Do ataku przyznaje się ISIS, organizacja, której celem
jest powtórzenie „sukcesu” Hitlera – pragnie holokaustu, eksterminacji Żydów,
odbicia Izraela. Saladyn, dowodzący komórką ISIS, ma w planach znacznie więcej
takich zamachów, jak ten w Paryżu. W akcjach biorą udział młode kobiety, które
francuski wywiad nazywa czarnymi wdowami – to napędzane nienawiścią
dżihadystki, gotowe umrzeć dla Allaha z zemsty i ślepego posłuszeństwa
doktrynom. Saladyna pokonać może tylko ktoś równie dobry, jak on.
Gabriel
Allon.
Jak to zrobi? Całe
szczęście, że wszyscy myślą, że nie żyje. Po cichutku, korzystając ze swoich
licznych powiązań z wywiadami innych krajów, stanie na wyżynach swoich
umiejętności. Między szeregi ISIS wsadzi „swojego” człowieka. A tak konkretnie –
kobietę. Żydowską lekarkę, która nigdy dotąd nie miała nic wspólnego z
wywiadem. Serio? To się nie może udać…
"Kto popełnił tu błąd, Gabrielu? Dlaczego ponad pięćset młodych kobiet z krajów Zachodu zaciągnęło się do ISIS? Dlaczego ci brodacze stali się nowymi gwiazdami rockowymi islamu? Dlaczego mordercy są atrakcyjni?"
Będę szczera. „Czarna
wdowa” odleżała swoje. Kiedy jednak wreszcie się za nią wzięłam, wsiąkłam na
kilka dni – i gdy już przywykłam do kalibru tematu, to nawet trudne zagadnienia
nie psuły mi radości z lektury. Choć książka jest fikcją, to naprawdę trudno
nie zauważyć wpływu aktualnej sytuacji na świecie na świat Gabriela Allona. Brawurowa
akcja, niezwykle niebezpieczny pomysł Allona i doskonale poprowadzona intryga
sprawiły, że odrywałam się od książki z trudem. Bohaterka, którą wysłano do
gniazda żmij, okazała się bardzo wiarygodna, a nie ma nic lepszego od postaci,
z którą z łatwością można się utożsamiać. Czy ja byłabym w stanie stać się taką
czarną wdową? A w życiu! Ja o nich tylko
czytam – i wystarczy.
Jeśli znacie
pióro Daniela Silvy to nie muszę Was przekonywać. Nie ma tu niczego, czego nie
byłoby w poprzednich tomach cyklu. Silva
jest praktycznie zawsze taki sam, zawsze równie dobry, ale też nie
zaskakuje jakoś szczególnie. Chętnie do niego wracam, bowiem zawsze mam pewność
tego, co otrzymam – wartką akcję, poplątaną międzynarodową intrygę, garść
emocji i lęków ze świata rzeczywistego, hipotetyczną sytuację. I jej hipotetyczne
rozwiązanie. Na leniwe, letnie popołudnia – polecam trochę się… rozerwać. Oby
terroryści zawsze pozostawali jedynie wytworami wyobraźni pisarzy, zamknięci
pomiędzy okładkami. A jeśli już muszą istnieć naprawdę, to mam nadzieję, że w
służbach wywiadu są tacy goście, jak Allon, Tylko tacy mogą uratować świat. A może już to robią?
Czarna
wdowa
Daniel Silva
Wyd. Harper Collins 2017
Komentarze
Prześlij komentarz