Zaginiony, Michael Katz Krefeld


„Tylko niewinni mogą spać spokojnie”

         Kontynuacje są niebezpieczne. Wszyscy to wiemy. Sequel, zwłaszcza świetnie przyjętej „jedynki”, bywa strzałem w stopę. Oczekiwania odbiorców są bowiem wysokie, a szczerze mówiąc, jeśli się wysoko postawiło poprzeczkę za pierwszym razem, nie zawsze uda się ją przeskoczyć. Gdy jednak mamy do czynienia z literaturą skandynawską, kwestia kontynuacji nie jest kwestią „czy”, a „kiedy”. Bo taka już specyfika kryminałów naszych północnych sąsiadów – wielotomowe sagi, kilkuczęściowe historie i rozwleczone do niesamowitych długości opowieści to dla nich normalka. Jeśli ktoś lubuje się w takiej literaturze to może tylko zacierać ręce. Tej dobroci nigdy mu nie zabraknie.

Gdy poznałam debiut Michaela Katza Krefelda, byłam zafascynowana, zaintrygowana i zachwycona. Bo był genialny. Taki początek kariery pisarskiej może być błogosławieństwem, ale i przekleństwem, bo jak tu teraz sprostać oczekiwaniom setek tysięcy czytelników na całym świecie? Po „Wykolejonym” przyszedł czas na sprawdzian. „Zaginiony” de facto nie miał być po prostu kolejną książką cyklu o komisarzu Ravn, a testem. Testem, który miał za zadanie ugruntować autora na piedestale albo go z niego zepchnąć. Nie chcę nawet myśleć, jaki stres przeżywał Krefeld tuż przed premierą…
Książkę przeczytałam już jakiś czas temu i pomimo tego wciąż doskonale pamiętam, o czym była i jakie wrażenie na mnie wywarła. Komisarz Ravn, bezkompromisowy twardziel, który w „Wykolejonym” poradził sobie nawet z mafią (i to w pojedynkę), zostaje poproszony o pomoc w odnalezieniu zaginionego brata pewnej kobiety. Mogens był nudnym jak flaki z olejem księgowym. Nie miał życia towarzyskiego, jego życie było ustabilizowane i jednostajne. Tym bardziej dziwi fakt, że pewnego dnia ukradł ogromną kwotę pieniędzy swojemu szefowi i zwiał do Berlina. To po prostu do niego niepodobne. Zmartwionej siostrze udaje się na tyle zaintrygować Ravna, że ten postanawia odnaleźć nudnego samotnika. A to śledztwo doprowadzi go do gęstej intrygi sięgającej końcówki lat '80 i upadku muru berlińskiego…

Naprzemienna narracja i liczne retrospekcje sprawiają, że książkę początkowo czyta się jak dwie odrębne opowieści. Jedną współczesną, dotyczącą zaginionego Mogensa, i drugą, sięgającą w przeszłość. Przydaje to dynamiki fabule, która momentami dosyć mocno zwalnia. Pierwsza linia fabularna, ta współczesna, wykracza poza granice Sztokholmu i sięga aż do Niemiec, a zaginięcie biednego księgowego stanowi jedynie szczyt góry lodowej. Bo tu mamy do czynienia z grubszą sprawą… Czyżby Ravn był na tropie seryjnego mordercy? Tego Wam nie zdradzę, ale powiem Wam, że jest gorąco. Wyobraźnia autorów odnośnie do uśmiercania bohaterów nie przestaje mnie zadziwiać… Natomiast druga część opowiada historię Haussera, nieprzyjemnego oficera wywiadu z kompleksem wyższości i potrzebą nieustannej kontroli. Inwigilacja pewnej rodziny, podejrzewanej o działanie przeciwko socjalistycznemu państwu, staje się dla Haussera życiowym celem. Poświęca tej sprawie wszystko. Ten wątek jest równie świetnie poprowadzony, a i stanowi ciekawy kontrast wątkom współczesnym. Odwołania do historii Niemiec, nawiązania do przerażających metod ucisku, terror, tortury – to wszystko ubarwia powieść, choć nietrudno się domyślić, że wątki z przeszłości w jakiś sposób łączą się z wątkami teraźniejszymi. Niemniej pojawia się element zaskoczenia i rozwiązanie, choć po części łatwe do przewidzenia, jest satysfakcjonujące.


Kontynuacje są niebezpieczne. To już wiemy. Literatura skandynawska nie jest jednolita. To też wiemy. Z jednej strony mamy mdławe, romantyczne kryminałki-czytadła w stylu lekkich opowieści Królowej Literatury Skandynawskiej, a z drugiej – mroczne, męskie opowieści w stylu Króla – i tym dla mnie jest Jo Nesbo. I królem dla mnie pozostanie, przynajmniej jeszcze dopóki Krefeld nie napisze co najmniej 10 książek… ;) Niemniej Duńczyk z pewnością może spać spokojnie. Tą książką ugruntował sobie pozycję w czołówce twórców soczystego, skandynawskiego kryminału i z pewnością na stałe zagości już w mojej biblioteczce. Jestem zadowolona z lektury i gorąco polecam wszystkim miłośnikom gatunku. Krefeld to pewna marka. Już tak. 

„Zaginiony”
Michael Katz Krefeld
Wydawnictwo Literackie 2015

Zaginiony [Michael Katz Krefeld]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Komentarze