Żona złotnika, Sophia Tobin

„(…) bądź nam światłem w ciemnościach, błagamy Ciebie, o Panie; i w łaskawości swojej broń nas od złych przygód i niebezpieczeństw nocy”

Londyn, 1792 rok. Stróż nocny znajduje zwłoki znanego w mieście złotnika, Pierre’a Renarda. Na pierwszy rzut oka dwie sprawy zdają się oczywiste – zbrodnię popełniono dla zysku, a sprawcy nie uda się schwytać. Koniec XVIII wieku to bowiem niespokojny czas; rabunki są na porządku dziennym, a metody śledcze przypominają błądzenie po omacku. We mgle. Podczas trzęsienia ziemi.
Wdowa po złotniku, Mary, ma przed sobą wyjątkowo trudny okres – pomijając żałobę, ma na głowie jeszcze sklep męża, który teraz – po śmierci mężczyzny stanowiącego swoisty filar dla rodzinnego biznesu – może zostać zamknięty. Kobieta jednak nie musi się tym wszystkim przejmować – zarówno kwestie pochówku, jak i decyzje związane z jej własnym życiem i przyszłością sklepu zostały już ustalone. Pierre ma na tym ziemskim padole sprzymierzeńca, który zajmie się jego sprawami nawet teraz, kiedy on sam gryzie ziemię. Sprawami jego oraz Mary – roztropny małżonek nawet wybrał dla wdowy nowego męża, a kiedy okaże się, że wybranek już nie żyje, wszelkie decyzje dotyczące małżeństwa Mary musi uzgadniać z doktorem Taylorem. Swoją drogą zdaje się, że doktor Taylor to jeden z niewielu przychylnych Renardowi ludzi – im dalej w las, tym więcej wrogów i nie do końca załatwionych spraw. W miarę postępu fabuły poznajemy całą gamę bohaterów – ponurą panią Chichester i jej służącą, byłą sympatię Mary, Albana i jego kuzyna, Jessego, stróża Digby’ego oraz wielu innych, a każdy z nich skrywa wiele tajemnic.
„Poddano mnie próbie, a jedyne, co ze mnie zostało, to nieczysty popiół”
„Żona złotnika” to dość rozbudowana powieść historyczno-kryminalna z mocnym akcentem romantyczno-obyczajowym. Ukazuje codzienność mrocznego Londynu u schyłku XVIII wieku, wraz z jego enigmatycznymi mieszkańcami z ciemnymi sprawkami i trupami w szafach. Kastowa społeczność, etykieta i specyfika tamtych czasów przedstawiona została bardzo naturalnie; autorka doskonale przemyślała fabułę i spójnie ją zaprezentowała. Stworzyła wiarygodne tło i zgrabnie łącząc poszczególne wątki poprowadziła żwawą akcję, choć nie ukrywam, że wielu spraw można się domyślić, przez co zakończenie nie jest aż tak zaskakujące, jak by się wydawało. Niemniej nie można niczego zarzucić fabule, o ile książkę traktuje się jako powieść lekką, łatwą i przyjemną. Bohaterowie, choć liczni, zostają przedstawieni z wyczuciem, przez co czytelnik nie wpada w czarną rozpacz, że nie nadąża z poznawaniem postaci. Spokojnie – może nawet za spokojnie – ukazują się nowe twarze i to na tyle dobrze skomponowane, że bohaterowie posiadają własną osobowość, różnią się od siebie i są tylko na poły papierowi. Akcja jest raczej powolna, ale zdaje się, że dokładnie taka miała być – patrząc na czas wydarzeń nie wyobrażam sobie, że mogłoby tutaj być więcej dynamizmu. Niektórzy mogą poczytywać to za zaletę. Sporo tu także tajemnic, dialogów, przemyśleń i opisów, zaś dołączone wstawki z pamiętnika świętej pamięci nieboszczka nie tyle ubarwiają fabułę, co ją w dużym stopniu uzupełniają. Mając niejako ogląd osoby Pierre’a Renarda z kilku perspektyw – z punktu widzenia żałobników, opisanego w przeważającej części powieści, oraz jego samego, opisanego we wpisach do dziennika – dostajemy pełniejszy obraz całości. Czy Pierre istotnie był tak cudownym człowiekiem, a jego związek z Mary tak wzorcowy, jak się wydawało? Kto zabił złotnika i dlaczego? Co zrobi teraz żona zamordowanego, samotna wdowa w centrum Londynu?

W kontekście powieści rozrywkowej „Żona złotnika” to historia niezła. Zaliczyłabym ją do tak zwanej literatury popularnej jako nieskomplikowane czytadło, niezobowiązujące ani intelektualnie, ani emocjonalnie. To książka, którą można czytać w tramwaju – raczej nie przegapi się swojego przystanku, ale podróż upłynie dość przyjemnie. Szczerze mówiąc powieść Sophie Tobin nie rzuciła mnie na kolana, ale też mnie nie uśpiła. Określiłabym ją po prostu jako bardzo przeciętną. Najbardziej mnie jednak rozczarował fakt, iż nie zaangażowała mnie emocjonalnie – jest wszakże napisana fachowo i poprawnie, ale jak widać zabrakło jakiegoś istotnego czynnika.

Książkę mogę polecić kobietom, które nie mają zbyt wiele czasu na lekturę – w przerwach między poszczególnymi zajęciami można śmiało czytać. Z pewnością pożyczę mój egzemplarz ciotce, zaczytującej się w romansach i długich, melodramatycznych sagach, by do „rutynowych” fabuł dorzuciła sobie jeszcze morderstwo. Bardziej wymagający czytelnicy czy wielbiciele dynamicznych kryminałów raczej mogą sobie odpuścić. Osobiście kwituję „Żonę złotnika” wzruszeniem ramion i Wam pozostawiam decyzję o ewentualnej lekturze.



Żona złotnika
Sophia Tobin
Wyd. Imprint, Dom Wydawniczy PWN 2014

Żona złotnika [Sophia Tobin]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE


Komentarze