Wszystkie białe damy, Piotr Borowiec
"Ci, co odeszli, będą powracać. Bo nigdzie nie ma więcej duchów, niż w ludzkiej pamięci, która trzyma ich przy nas, czy tego chcą, czy nie"
Historie o demonach. O czarownicach. O Darach i magii. O białych damach i niecnych uczynkach. Psychopatach i ich ofiarach. Piotr Borowiec sięga do korzeni - do trzewi grozy, źródeł strachu, do samego dna piekła. Jego zbiór opowiadań "Wszystkie białe damy" to miszmasz konwencji, koktajl stworzony z przeróżnych typów horroru, zdradzający inspiracje tuzów gatunku - przede wszystkim Lovecrafta. Dobry warsztat wespół z niezłymi pomysłami dają w efekcie świetną lekturę, pozwalającą na efektywną rozrywkę intelektualną z dużą dawką grozy. Dlaczego intelektualną? Bo opowiadania Borowca kryją w sobie liczne nawiązania do pereł literatury grozy, które z przyjemnością się wyłuskuje z tekstu niczym pestki z arbuza.
"Wszystkie białe damy" to zbiór trzynastu opowiadań utrzymanych w nurcie horroru - i to horroru wszelakiego, bowiem mamy tu zarówno klasyczne ghost story, jak również opowieści makabryczne z dużą dawką gore i na poły gotyckie historie o demonach. Podoba mi się ta plątanina wątków, która skutecznie odgania znudzenie. Niektóre opowieści były już publikowane, choćby "Czwarte użycie noża" - to opowiadanie zajęło II miejsce w konkursie Horror na Debiut, w którym byłam jednym z jurorów. Przyjemnie jest zatem móc śledzić rozwój autora od samego początku jego literackiej kariery. A jeszcze przyjemniej, kiedy gołym okiem ten rozwój widać - nie tylko w ilości opowiadań, ale przede wszystkim w ich jakości. Oczywiście, jak to w zbiorach opowiadań bywa, są teksty lepsze i gorsze. Nie będę się rozwodziła nad każdym z nich - nadmienię tylko, że po lekturze całości nasuwa się jeden wniosek - Borowiec powinien się przerzucić na dłuższe formy. Zdecydowanie lepiej sobie radzi z opowiadaniami liczącymi co najmniej kilkanaście stron - ma więcej czasu na zbudowanie napięcia, stworzenie wiarygodnego tła historii i na powolne, acz zdecydowane dążenie do obmyślonego finału. Szorty bywają po prostu niesatysfakcjonujące. Zbyt pospieszne prowadzenie akcji sprawia, że historia zdaje się być jedynie szkicem, nagromadzeniem zbyt wielu zdarzeń w zbyt krótkim czasie, przez co całą opowieść kwituje się wzruszeniem ramion. Za to opowieści dłuższe - o, w nich można się rozsmakować, czytelnik ma odpowiednią ilość czasu, by się wygodnie w historii rozsiąść, poczuć emocje i wdrożyć w tok zdarzeń.
Taką opowieścią jest na przykład "Dla świętego spokoju" - ciekawa, momentami oniryczna opowieść o miłości i poświęceniu, o bagażu doświadczeń i skwapliwie skrywanych tajemnicach z przeszłości, które zawsze znajdą sposób, by się ujawnić - i to w najbardziej makabryczny, przerażający sposób. Kolejną, dobrze napisaną opowieścią jest "Spacer po szpitalu" - lekka wariacja na temat dość specyficznej zemsty zza grobu, ze świetnymi opisami. Zawsze powtarzam, że pisarz powinien cechować się empatią i umiejętnością opisywania tego, co nieopisywalne - Borowiec sobie radzi całkiem nieźle, opisując ból, strach czy nienawiść. Podoba mi się również to, jak lekko nawiązuje do klasyki - i mam tu na myśli "Potomka", opierającego się na z gruntu banalnej historii o egzorcyście, a rozwiniętej w fajną, ciekawą wariację z dużą dawką HPL-a. Skojarzenie z mistrzem grozy, Stephenem Kingiem, przychodzi samo podczas czytania tytułowego opowiadania, "Wszystkie białe damy". To z kolei monolog utrzymany w stylu "Dolores Claiborne" z przewrotną końcówką - dość, przyznaję, zabawną. "Tam, gdzie mieszkają szczury" natomiast skojarzył mi się z opowiadaniem z "Pradawnego zła"- oczywiście przez te urocze zwierzątka. Nie da się ukryć, że Piotr Borowiec jest ojcem - dialogi ojca z córką w tym opowiadaniu, jak i przemyślenia dziecka w "Małe dziewczynki nie są głupie" dowodzą temu, że autor jest niezłym obserwatorem i potrafi w wiarygodny sposób przedstawić rozumowanie sześciolatków. Winszuję, bo nie jest to wcale takie proste, ale widać doświadczenie uczy. Reasumując, raz jeszcze podkreślę, że Borowiec powinien pisać powieści i nowele, nie skupiać się zaś na króciakach - niech za przykład posłuży "Akt notarialny" - zabawna, króciutka i dość bizarryczna interpretacja znanego wszystkim motywu goethowskiego - tutaj spotkania Mefistotelesa z... Janem Twardowskim. Jako luźny ukłon w stronę klasyki literatury ta opowieść jest całkiem przyzwoita, aczkolwiek Borowca stać na więcej, a byłoby lepiej, gdyby historia nie była tak oczywista. Wiele opowiadań autora pozostawia spore pole do interpretacji, Borowiec potrafi nie dopowiadać, zawieszać swoje fabuły - taki zabieg przydaje kilka punktów do skali przerażenia i w rewelacyjny sposób sprawić, że opowieść tak naprawdę kończy się dopiero w umyśle czytelnika. Tak jest w przypadku mojego ulubionego opowiadania, "Zapisane", czerpiącego ze starego jak świat motywu polowania na czarownice. Panie Piotrze, proszę wziąć wiedźmy na warsztat w powieści, bo świetnie to panu wychodzi - tę opowieść zdecydowanie widziałabym jako znacznie dłuższą i bardziej rozbudowaną nowelę, choć z pozoru wydaje się wtórna i mało oryginalna. A jednak, bazując na ogranych motywach, w jakiś magiczny sposób Borowiec potrafi tchnąć pewną świeżość do swoich historii, paradoksalnie poprzez utrzymanie klasycznych wzorców. To tak, jakby po prostu wyczyścić zaśniedziałe srebro celem wydobycia jego blasku, przytłumionego minionym czasem i wieloma warstwami banalnego naśladownictwa. Autor nie naśladuje, on wydobywa piękno z konwencjonalnego wzorca. I straszy. Nie ma chyba lepszego komplementu dla autora opowieści grozy.
"Ta ciemność miała nogi-węże. I oczy"
Piotr Borowiec pisze o tym, co zna - to najbezpieczniejszy sposób pisania opowieści. Budując fundament na jak najbardziej realnym gruncie może sobie frywolnie sięgać po niesamowitość - tu postawi ducha, tam upiora, po czym obserwuje, co będzie się działo. Jego bohaterowie są bardzo ludzcy - nawet ci, co ludźmi nie są - czują, cierpią, boją się. Podwaliny emocjonalne opowieści nie są zbyt wymyślne - miłość, zazdrość, gniew - acz bazując na podstawowych instynktach autor uzyskuje interesujące rezultaty. W końcu największe zbrodnie zrodziły się z najbardziej atawistycznych emocji, prawda?
"Najbardziej niesamowity w całej tej historii wydaje mi się jej banalny początek"
"Wszystkie białe damy" nie jest zbiorem wybitnym, ale zwiastującym narodziny zdolnego twórcy horroru. Borowiec ma zadatki na Dobrego Pisarza, a tą antologią udowadnia, że nie stoi w miejscu. Z dumą patronuję temu zbiorowi i serdecznie go polecam fanom konwencji i tym, którzy - tak jak ja - lubią wyłuskiwać pestki z arbuzów. "Wszystkie białe damy" to wartościowa rzecz, świetnie wydany zbiór ubarwiony czarująco niepokojącymi rysunkami Pauliny Wach. Gorąco zachęcam do nabycia.
Wszystkie
Białe Damy
Piotr Borowiec
Wydawnictwo GMORK 2015
Piotr Borowiec - studiował prawo na Uniwersytecie Rzeszowskim, na co dzień pracuje w firmie konsultingowej. Ojciec Alicji i Julii, fan klasycznej literatury grozy i muzyki rockowej. Jest stałym współpracownikiem bloga Okiem na Horror, na którym, w 2014 roku w konkursie Horror na Debiut, jego opowiadanie Czwarte użycie noża zajęło II miejsce. Swoje teksty publikował w magazynach Krypta, Histeria, Grabarz Polski oraz na Szortalu.
(za: gmork.pl)
Komentarze
Prześlij komentarz