Intensywność, Dean Koontz
"Każdy czuje zapach róży i może się nim rozkoszować. Jednak on od dawna ćwiczy w sobie zdolność odczuwania destrukcji piękna, gniotąc kwiat w dłoni. Gdyby miał teraz różę i gdyby pogryzł jej płatki, mógłby poczuć nie tylko smak jej samej, ale i smak jej czerwieni; podobnie mógłby smakować żółtość jaskrów i błękit hiacyntów"
Chyna Shepard zostaje zaproszona przez swoją przyjaciółkę Laurę do domu jej rodziców. Witają się, cmok-cmok, jedzą obiad, idą na spacer. Kiedy wszyscy rozchodzą się do pokojów, rozpoczyna się rzeź.
W domu pojawia się nieproszony gość, który morduje całe towarzystwo z wyjątkiem Chyny, która - nauczona trudnym dzieciństwem i wprawiona w ukrywaniu się przed naćpanymi facetami swojej zapijaczonej mamusi - chowa się pod łóżko. Pewna, że uda się jej uratować Laurę (która jeszcze dycha, ale ledwo-ledwo), pakuje się do samochodu kempingowego mordercy i wraz z nim jedzie na wycieczkę.
Więcej Wam nie zdradzę, gdyż popsułabym Wam radość z lektury. Muszę się jednak do czegoś przyznać. Przez ponad pół powieści z moich ust wydobywały się przeróżne, niecenzuralne inwektywy, kierowane w stronę nie tego błyskotliwego, totalnie popieprzonego psychopaty, tylko w stronę tej głupiej, zidiociałej kretynki - Chyny Shepard. Bo ja rozumiem, że można się znaleźć w kiepskim położeniu, w złym miejscu i złym czasie, ale żeby sama tak, z własnej woli, idiotka, lazła?! Za nim?! Porąbało do reszty???!!!
No, tak. Rozumiem, że gdyby Chyna wykazała się rozumem, to by książki nie było. Rzadko kiedy kibicuję czarnemu charakterowi, a tutaj - przez większą część książki - właśnie Edglerowi życzyłam powodzenia. Bo ta głupia idiotka całą sobą udowodniła, że... jest głupią idiotką.
Dwutorowość akcji ukazuje świat widziany oczami Edglera na przemian z wydarzeniami dziejącymi się wokół Chyny. Dzięki temu doskonale wiemy, co się dzieje po obu stronach barykady i poznajemy naszych bohaterów. Bohaterów, którzy są doskonale nakreśleni. Chyna to typowa dziewczyna z przeszłością, z problemami, z całym tobołem bagażu, która na dobrą sprawę nie ma nic do stracenia. Błąka się w swoich własnych wyobrażeniach sprawiedliwości i walczy z brakiem nadziei. Edgler to zaś cudowny psychopata, zupełnie odstający od etosu maniakalnego seryjnego mordercy, który ma za sobą trudne dzieciństwo. To facet, który lubi mordować, bo dzięki temu żyje intensywniej, psychopata, który ma ogromną charyzmę i potrafi zauroczyć - nie tylko swoje ofiary, ale i... czytelnika. Żywię do niego dość ambiwalentne uczucia, gdyż z jednej strony szokują mnie czynione przezeń bezeceństwa, zaś z drugiej podziwiam tego dandysa, inteligentnego i bezlitosnego drapieżcę, który zakpił z wzorców i przewrócił moje postrzeganie czarnych charakterów do góry nogami. Sądzę, że to sukces Koontza."Nazywa się Edgler Foreman Winston Vess. Z liter zawartych w jego nazwisku można by ułożyć długą listę słów związanych z siłą i władzą: DEMON, WOLA, GROT, GRAD, OGROM, TRON i inne."
"Bóg się mnie boi"
Nie mniej ważnymi są bohaterowie poboczni i są to, jak typowe u Koontza, psy. Tym razem nie są to jednak przenikające przez ściany urocze goldeny, tylko krwiożercze dobermany, nastawione na rozszarpywanie gardła.
Jest to powieść, którą się przeżywa, i to intensywnie. Wciąga niesamowicie i wywołuje plejadę emocji - od złości, przez współczucie, do zniecierpliwienia i przerażenia. Eskalacja napięcia prowadzi do niezwykłego finału, którego nie można było przewidzieć.
"...światem rządzi chaos, nieprzewidywalny w swym biegu od chwili do chwili, zdążający do jakiegoś nieznanego ujścia, bez żadnego wyraźnego celu"
Uwielbiam styl Koontza. Ten poetycki, wysublimowany język, mnogość metafor, piękne porównania to cecha charakterystyczna autora. Czasem jednak aż sam się w tym swoim zakręceniu zakręca:
"Edgler Vess opuszcza okno i głęboko wdycha zimne powietrze przesycone aromatem sekwoi, które mają zapach siły. Ta siła wnika w niego wraz z zapachem sekwoi, wzmacniając jego własną siłę"
Niby po przeczytaniu tego zdania kilkakrotnie można odnaleźć sens, ale na pierwszy rzut oka to masło maślane, posmarowane grubo masłem. Takich baboli jest jednak niewiele, dodaję tu powyższy, gdyż mnie po prostu rozbawił ;)
"Intensywność" to przyzwoity psychothriller. Nic więcej nie musicie wiedzieć. Polecam.
tłumaczenie: Zofia Uhrynowska-Hanasz
tytuł oryginału: Intensity
wydawnictwo: Albatros
ISBN: 9788373596276
liczba stron: 400
Komentarze
Prześlij komentarz