Arcanus Arctica, Dariusz Pawłowski
"Wszystko, co robisz, musi mieć jakiś plan... jakąś strategię... czasami trzeba uciec się do podstępu, bo..."
Są książki dobre, złe i nijakie. Są debiuty obiecujące i nie. I, choć do niektórych wydawnictw czytelnik może podchodzić jak pies do jeża, to wciąż podchodzi. Wiecie, dlaczego? Bo kiedyś temu psu udało się ukraść pyszne, soczyste jabłuszko z jeżowych igieł (tak, wiem, wiem – ale to metafora). I dlatego ten pies uparcie próbuje, uparcie podchodzi. A nuż po raz kolejny, zamiast bolesnego ukłucia w nos, dorwie się do smakowitego owocu?
Tak, ten pies to ja. Ten jeż to NovaeRes. A to jabłuszko to… debiut Dariusza Pawłowskiego, „Arcanus Arctica”.
Henryk Arctowski (aluzja do słynnego badacza polarnego, obecnie polska stacja badawcza nosi jego imię) jest kierownikiem dziesięcioosobowej ekspedycji. Glacjolodzy, oceanolodzy i inni specjaliści przybyli na Arktykę na roczną misję. A co może robić mężczyzna przez dwanaście miesięcy na takim pustkowiu, z dala od rodziny i bliskich? Ciężko pracuje w surowych warunkach klimatycznych, rozgrywa partyjki szachów i pobija mistrzostwa Arktyki w piłce nożnej. Przybyli tu, by wykonać pewne zadanie; gdy im się to uda, czym prędzej chcą zawinąć manatki i wrócić do domu. Tak lekko jednak nie będzie…
Gdy w jednym z pomieszczeń znalezione zostaje ciało jednego z uczestników wyprawy, nastroje zmieniają się diametralnie. Niefortunny "wypadek" okryje radosną, arktyczną egzystencję cieniem. A kiedy w Polsce zostanie ogłoszony stan wojenny i wszelki kontakt z ojczyzną będzie niemożliwy, to nikt już nie będzie miał ochoty na gry planszowe. Czy trup z polskiej stacji badawczej ma jakiś związek z wydarzeniami w kraju, czy to po prostu niefortunny zbieg okoliczności? A wszystko to będzie obserwował wszechobecny i nieśmiertelny wiatr.
Cóż, przyznaję, że sama intryga – taka bardzo w stylu Orient Expressu – wystarczyłaby na powieść. Grupa naukowców, która nagle znajduje się w pułapce. Mróz, śnieg i strach – każdy z nich może być mordercą, nastroje się pogarszają, wybuchają pierwsze konflikty, mężczyźni przestają sobie ufać… Pawłowski poszedł krok dalej i wplątał do tej historii sytuację polityczną i zbrojną, ukazując nam rzeczywistość z dwóch perspektyw – tej arktycznej i tej warszawskiej.
Mam wrażenie, że mimo tych niedociągnięć Pawłowski świetnie się bawił przy pisaniu tej powieści, widać dbałość o detale i włożone serce; szkoda tylko, że redakcja w niektórych momentach nie podołała zadaniu, o korekcie nie wspominając. Ale to wina wydawcy, nie zaś autora, zatem w ostatecznej ocenie nie biorę tego pod uwagę.
Reasumując, „Arcanus Arctica” to udany debiut autora z potencjałem. Liczę na to, że jeszcze coś Pawłowskiego będzie mi dane przeczytać; podoba mi się jego wrażliwość i umiejętność kreowania atmosfery lęku i niesamowitości. Bo czyż Arktyka nie jest niesamowita? Pawłowski z tego mrocznego i zimnego miejsca wydobył to, co najważniejsze, sprawnie malując na płótnie fabuły wrażenie chłodu. Polecam; choć nie jest to powieść wybitna, to z pewnością jest warta uwagi szczególnie wielbicieli gatunku, którzy potrafią przymknąć oko na kilka niedociągnięć i umieją wybaczyć nieco zbyt nieprawdopodobne elementy fabuły.
wydawnictwo: Novae Res 2014
ISBN: 9788379420315, liczba stron: 278
Komentarze
Prześlij komentarz