Zbrodnia i kawa, Veit Heinichen


„Kawa (…) to surowiec, który zajmuje w światowym handlu drugie miejsce, zaraz po ropie naftowej; a wachlarz jej rozmaitych gatunków, rodzajów, odmian i smaków jest naprawdę przebogaty. Jednak, inaczej niż ropa, kawa jest elementem, który łączy odmienne kultury i świat sztuki ze światem gospodarki i techniki, a także... z przestępczym półświatkiem”


W Polsce wydano jedynie dwie powieści Veita Heinichena - „Śmierć na liście oczekujących” oraz „Zbrodnia i kawa”. Autor napisał jeszcze osiem książek, z czego pięć zostało sfilmowanych, a większość została uhonorowana prestiżowymi nagrodami literackimi. Akcja jego książek dzieje się w Trieście, włoskim mieście portowym położonym u wybrzeży Adriatyku, zaś głównym bohaterem jest komisarz Proteo Laurenti.

„Zbrodnia i kawa” to niesamowicie bogata powieść, którą ciężko sklasyfikować do jednego tylko gatunku. Jest to kryminał łączący w sobie dramat, historię, ociera się o kwestie moralne, ideologiczne i społeczne. Zaś wszystko to spięte jest szczelnie klamrą historii jednego z najbardziej popularnych napojów – kawy.

Veit Heinichen z kolegą
Z Adriatyku wyłowione zostaje ciało otyłego mężczyzny. Inspektorzy, przekonani, że był to wypadek, nie poświęcają tej kwestii wiele uwagi, dopóki tożsamość denata nie zostanie ustalona. W międzyczasie z renomowanej prażalni znika wiele kilogramów bardzo ekskluzywnej kawy – między innymi Kopi Luwak, najdroższej kawy świata. I tą sprawą zajmuje się komisarz Laurenti, dość cyniczny i zwyczajny detektyw, sam mający wiele własnych, osobistych problemów. Jednak Iva Volpini, pani prokurator, nie jest dla komisarza łaskawa – przydziela mu także sprawę szantażowanej przez młodego casanovę brytyjskiej posłanki. Kobieta rzekomo wdała się w krótki, wakacyjny romans z chłopakiem z Triestu, który teraz szantażuje ją odważnymi zdjęciami, dokumentującymi ich małe tête-à-tête, i należy tę sprawę jak najszybciej rozwiązać, nim przeszkodzi ona w dość i tak mizernych stosunkach dyplomatycznych między państwami. Posłanka poprosiła o pomoc swoją przyjaciółkę, etiopską dziennikarkę, która przyjedzie do Triestu by badać sprawę na własną rękę.

Laurenti to policjant, który sprzeciwia się obrazowi książkowego czy filmowego detektywa, który wpada na trop przestępcy pięć minut po jego zbrodni i niczym świnia poszukująca trufli prędko wywabia zbrodniarza, by w glorii dokonać aresztowania. Laurenti wie, że w prawdziwym życiu jest znacznie trudniej. Główna policyjna robota opiera się na pracach administracyjnych, przeglądaniu dowodów, czytaniu zeznań i protokołów. Praca detektywa nie jest widowiskowa, jest nudna i często bardzo trudna. Tutaj zatem nie mamy pościgów, niesamowitych urządzeń, super-szybkich wyników z laboratoriów. W międzyczasie zaś sam Laurenti gwiżdże psychodeliczną melodyjkę, znaną z filmu "Kill Bill", pływa w morzu i oddaje się przyjemnościom cielesnym, niekoniecznie z własną żoną. I podobnie jest z samą zbrodnią – nie dostaniemy tutaj makabrycznego opisu stanu zwłok czy błyskotliwych morderców. Pod tym względem Heinichen był bardzo powściągliwy - „Zbrodni i kawie” jest zdecydowanie bliżej do historii detektywistycznej, niż thrillera.

To ta melodia towarzyszy Laurentiemu przez całą powieść

Geniuszem tej powieści jest to, że wszystkie powyższe sprawy w jakiś sposób się łączą. Heinichen zaś wcale nie skupia się jedynie na pracy policyjnej, maluje nam obraz Triestu, bogatego włoskiego miasta, tak pieczołowicie, że wręcz czujemy podmuchy bory na skórze i zapach espresso. Włosi zostają ukazani jako naród lubujący się w rozkoszach dla ciała i zmysłów, nie wyłączając zdrad małżeńskich i konsumpcji niemożliwych ilości pasty. Powieść ukazuje nam zróżnicowany świat, w którym pod upalnym słońcem odbywają się przekręty na ogromną skalę. Przekręty dokonywane przez ludzi w białych rękawiczkach, z powiązaniami, w których nijak można się połapać. Triest, z idyllicznej oazy rozpusty turystów, przeistacza się w miejsce, w którym nielegalny handel, korupcja oraz wzajemne przysługi łączące sfery polityczne, biznesowe i przestępcze znalazły swoją niszę.
Triest, miejsce akcji "Zbrodni i kawy"

Powieść, pomimo swojej wielowątkowości i rozmachu, jest niesamowicie spójna. Poszczególne wątki łączą się ze sobą subtelnie, ale w taki sposób, że czytający ma ochotę uderzyć się w czoło z pretensją, dlaczego sam nie wpadł na rozwiązanie. Fascynujący świat importerów kawy jest dodatkowym elementem, nie tylko spajającym fabułę, ale i ją urozmaicającym. Dla kawoszy może to być z kolei kolejny atrybut zachęcający do lektury.

Kolejnym plusem powieści jest jej język, dość specyficzny, barwny i niezwykle lekki. Pomimo obszernych rozmiarów i stosunkowo niewielkiej liczby dialogów strony przewracają się same. Urozmaicenie fabuły licznymi wątkami pobocznymi, bohaterami, ciekawostkami nie pozwala na znudzenie i sprawia, że „Zbrodnię i kawę” czyta się z niesłabnącą przyjemnością.
Veit Heinichen dotyka tu wielu kwestii, zaś sama intryga kryminalna jest jedynie pretekstem do opowiedzenia o wojnie, o Etiopii, o prawach człowieka, różnicach ideowych poszczególnych nacji i pozostałości polityki Mussoliniego. Dotyka kwestii etyki i moralności, niebezpośrednio opisując włoską skłonność do zdrady. Opowiada, po prostu, o życiu.
Jedynym minusem jest, moim zdaniem, zbyt prędkie zakończenie, pełne niedopowiedzeń. Czy to celowy zabieg, obiecujący kontynuację, czy po prostu efekt wyczerpania się weny autora –zdecydowanie zabrakło mi kilku informacji, zamykających historię. Kilka wątków zostało zbagatelizowanych, zapomnianych; brakuje zatem solidnego closure, co przy tak bogatej historii winno być sprawą kluczową.

Okładka i tytuł obiecywały mi lekką, może nawet zabawną lekturę. Dostałam coś zupełnie innego i, przyznaję, znacznie lepszego. Jestem zafascynowana tą powieścią, głównie przez jej wielowątkowość i lekkość pióra jej autora. Ta książka daje czytelnikowi więcej, niż przeciętna powieść o zbrodni.
Jeśli ktoś uważa, że gatunek kryminału jest gatunkiem, w którym nie ma miejsca na piękno języka, zawiłości fabularne, życiowe mądrości i dowcip, jeśli uważa, że kryminał to lektura dla prostych, niewymagających czytelników, który nie poszerza horyzontów i nie wymaga myślenia, to jest w błędzie. By się o tym przekonać, polecam powieść Veita Heinichena.


Przekład: Maria Skalska
Oryginalny tytuł: Keine frage das Geschmacks
Data premiery: wrzesień 2013
Liczba stron: 484
ISBN: 978-83-7392-417-8


Komentarze