Ludzie z bagien, Edward Lee
tytuł oryginału: Creekers, 1994
tłumaczenie: Maksymilian Tumidajewicz
wydawnictwo: Replika, 2012
ISBN: 978-83-76741-75-8
liczba stron: 400
"Tak ich tu nazywano. Lud bagien. Bagnowi. Najniższa kategoria ludu wzgórz. Chociaż wiele się o nich mówiło, rzadko można było ich spotkać (...) Ludzie z bagien uprawiali kazirodztwo od tak dawna, że niemal wszyscy byli groteskowo zdeformowani"
Uwaga! Tylko dla czytelników o mocnym... żołądku!
Porucznik Phil
Starker, złoty chłopiec miejskiej policji, zostaje wywalony z roboty za
nieudaną akcję antynarkotykową. Następnie zostaje zwerbowany przez szeryfa
Crick City, miasteczka, z którego pochodzi, do pracy przy rozwiązaniu afery
narkotykowej. A do tej pory miasto uchodziło za oazę nudy, braku perspektyw i
pesymizmu... Cóż, Phil i tak nie ma żadnej lepszej opcji. Powraca więc po dekadzie do tej małej amerykańskiej wiochy, w której psy szczekają tylną częścią
ciała. A sprawa? Nihil novi dla Phila, ale praca w Crick City to nie to samo,
co robota w Wielkim Mieście. Nie dość, że narkotykami zajmują się Bagnowi,
którzy mieszkają gdzieś w pizdu na bagnach, to jeszcze przez swoje deformacje
nie mogliby stanowić odpowiednich świadków w sądzie podczas ewentualnego
procesu. Należy zatem przyłapać szajkę narkotykową na gorącym uczynku...
Kim są Bagnowi, zapytacie?
"Nie, Mały, gony, nie ogony, takie malutkie, i one som bardzo wrażliwe. I to jest tak, że te obdartuchy żyjom po lasach, dużymi rodzinami, i robiom to wszystkie ze wszystkimi, ojcowie dupcą córki, jakby nigdy nic, bracia zadajom sie z siostrami, synowie robiom brzuchy swoim matkom, i tak cały czas, z dziada pradziada. I to jest tak, że w tych gonach i karmosomach się wszystko jebie i sie rodzom pokurwione dzieci, jak ta tutej. I mówi się na nich Bagnowi"Otóż to... To owoce kazirodczych związków... A co się dzieje, kiedy nie ma wymiany genów? Ano rodzą się potworki. Jedno ucho wyżej, drugie niżej to żadne kuriozum, raczej reguła. Sześć palców u jednej ręki, dziesięć u drugiej, dwa kciuki, zdeformowane zęby, krzywa głowa, trzy sutki, cztery łokcie... uh! Normalka! Takie dziwy to tylko w cyrku można spotkać. Albo na łamach powieści Lee...
I
te urocze stworzenia nie mają żadnych zahamowań, zaś moralność to cecha tak im
obca, jak równa ilość stawów palcowych. Na dodatek lubią dobrze zjeść i dobrze
się zabawić... A wszelkie chuci spełniają w sposób maksymalnie wynaturzony,
brutalny i... niesmaczny. I tu przechodzimy do wątku ostatniego.
Hardcore
porno jest przy tym ultra-soft. Ludzie mają różne preferencje, czasem fetysze,
ale wszystko, co w granicach normy, jest akceptowalne. A tu? Weźcie wszystkie
najgorsze, najbardziej obrzydliwe perwersje i przemnóżcie razy dwa. Bo skoro Bagnowi do tej pory siedzieli cichutko gdzieś w lesie, nikomu nie wadząc, i nagle zaczęli władać miasteczkiem, to czemu nie wykorzystać swoich 'atutów'? A co może być bardziej dochodowe, niż klub ze striptizem, w którym można obejrzeć sobie panie z czterema piersiami? Wcale mnie to nie dziwi, że panowie chodzili popatrzeć, wszak ciekawość to od zawsze kluczowa cecha ludzi z małych wiosek, ale jest to też pierwszy stopień do piekła - w tej powieści - dosłownie. Bo zawsze można się posunąć dalej i wziąć sobie taką jedną brzydulę na mały affaire de cœur...
Swoją drogą
ta powieść to niezła metoda antykoncepcji. Po niej libido spada do
minimum. Z drugiej strony to też świetne wprowadzenie do diety - apetyt w
magiczny sposób maleje. Oj, jedzenie przy tej książce z pewnością staje w
gardle (nie próbowałam tego sprawdzać, ale mam takie przeczucie).
Edwarda Lee określono "mistrzem prozy ekstremalnej" i, pomimo, iż to moje pierwsze z nim spotkanie, jestem w stanie zgodzić się z tą opinią. "Ludzie z bagien" na pewno nie należą do literatury wysokiej. Prosty język z dodatkowym 'dialektem' Bagnowych, makabra i nic poza tym.
"- Dobra, to może weźmiem tam sobie jakieś kurwy? (...) Zakutasim se dziś, to na bank, a jak jeszcze chcesz se podupcyć jakie barowe kurwy przed akcjom, to luz. Weźmiem je do wozu, poruchamy, a później w ryj i zabierzem kasę, jak zawsze. Nie wiem, jak ty, ale ja, kurwa, mam chcicę, żeby se w coś wsadzić, i to dobrze. Ale prendzej w piekle bendom sprzedawać bałwany, jak ja wydam na to kasę"
Jedno, czego brakowało w tej powieści, to dreszczyku strachu - nie bałam się, nawet nie byłam niespokojna. Podejrzewam, że to przez zbytnie przerysowanie postaci Bagnowych. Gdyby byli... cóż, bardziej ludzcy, to zapewne lęku byłoby więcej. Im jednak więcej wynaturzeń, im więcej paskudztw, tym bardziej... groteskowo. Nagle powieść zaczyna przypominać obleśną bajkę dla dorosłych, aniżeli trzymający w napięciu horror...
"Niektórzy jedli mięso na surowo, inni woleli pieczyste. Pulchne organy wyrywane były z otwartych brzuchów niczym owoce. Gałki oczne połykane były w całości jako oliwki, płuca zjadane jak kromki chleba, jelita pochłaniano, jakby były sałatą. Żywy nawóz wrzeszczał. Całe głowy przypiekane były nad otwartymi płomieniami, aż przybrały idealny odcień, po czym dzielono je na części i objadano do czysta ze smakowitego mięsa"Uh! Miałam wrażenie, że tego było po prostu za dużo. Miejscami Lee przegiął, i nie mówię tego z delikatności, bo delikatna nie jestem. Ale w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy autor nie wyszedł z założenia, że im więcej, tym lepiej?
Plus jednak za klimat - autentycznie czułam atmosferę bagien, klaustrofobicznego miasteczka i knajpy pełnej prostych jankesów. Kolejny plus jest za wielce obrazowe opisy, ale w kontekście skrajnie zdeformowanych ciał i rzezi na ofiarach mogłam się bez nich obejść ;)
Kolejny plus - mega twist akcji. Kilkakrotny. Oj, długo zbierałam szczękę z podłogi...
Jednak muszę przyznać, że to nie jest bezsensowna powieść. Mamy tu śledztwo, mamy rozterki miłosne, mamy przemianę uroczej policjantki w wyuzdaną panią bardzo lekkich obyczajów i wreszcie mamy ludzi paskudnie potraktowanych przez los. Aż się człowiek cieszy, że ma dwie ręce i nogi, a na nich po pięć palców! I tak, pół żartem, pół serio, w pewnym momencie nawet zaczynamy Bagnowym współczuć.
E. Lee & J. Ketchum, prywatnie przyjaciele |
"Nie wypakowałem jeszcze moich Jungów i Tomaszów z Akwinu - powiedział - ale mam tu wszystkie książki Jacka Ketchuma, jakie wydano"
Lizus.
Reasumując: „Ludzie z bagien” to książka do granic obleśna, obrzydliwa, wulgarna i paskudna. Ok, intelektualny afrodyzjak to to nie jest. Znacie chyba moją opinię?
Posłużę się znanym memem:
Polecam, ale tylko miłośnikom naprawdę mocnych wrażeń.
Recenzja pojawiła się także na portalu Kostnica.pl
"Takie dziwy to tylko w cyrku można spotkać. Albo na łamach powieści Lee... "
OdpowiedzUsuńAlbo w slasherach, których akcja rozgrywa się gdzieś w pizdu w lesie. Albo w pizdu na pustyni. :p
"Ludzi..." co prawda nie mam, ale na półce czeka "Golem", ostatnio przeczytał mój padre, mocno zachwalał.
Ech, jak ja chcę mieć wreszcie trochę wolnego czasu, żeby móc się zająć czymś pożytecznym, paskudnym i obleśnym ^^
A wiesz, napisałam znacznie dłuższą recenzję, a potem ją trochę uszczupliłam, i akapit z nawiązaniami do horrorów klasy B usunęłam :) Masz słuszność! Życzę Ci zatem, Owieczko kochana, czasu na rzeczy pożyteczne, paskudne i obleśne! :)
Usuńhmm... myślisz, że będzie to coś dla mnie? :D bo kusi mnie, żeby chociaż zobaczyć, spróbować... :) bardzo przypomina mi to chyba film "droga bez powrotu" :) tam też były takie zdeformowane potworki, które zjadały przyjezdnych i miejscowych i co tam jeszcze się napatoczyło... :D delikatna nie jestem, łaknę krwi, wszelkiego obrzydlistwa i mocnych wrażeń... :) antykoncepcja tez się przyda skoro mam już dwie pociechy, a diety nigdy za wiele... :) przekonałaś mnie! :D bierę! :D
OdpowiedzUsuńZdecydowanie coś dla Ciebie ;) "Drogi bez powrotu" nie widziałam, dobre? To obejrzę :) Prędzej kojarzy się z "Wzgórza mają oczy", tam też potworki-kanibale były :) Bierz, bejb, z przyjemnością przeczytam Twoją opinię :)
UsuńPrzekonałaś mnie :) jutro zaczynam... mój egzemplarz już zarezerwowany czeka na mnie w bibliotece :) A "Droga bez powrotu" to właśnie coś podobnego do "wzgórza mają oczy" :)
UsuńOmnomnomnom:P
UsuńTaak, już mi się podoba muahahaha *złowieszczy śmiech* :D
OdpowiedzUsuńDobre - niby obrzydliwe, ale cytaty bardziej mnie rozbawiły niż zniesmaczyły.
I tak wiem, że powinienem się leczyć :D
Bawią, owszem, ale przez 1/3 powieści. Potem jest już tego za dużo. A przyznam Ci w sekrecie, że wybrałam wcale nie najbardziej obrzydliwe cytaty :) Te wyżej są bardzo stonowane, by nie powiedzieć - eleganckie ;) Zanim się pójdziesz leczyć, przeczytaj :)
UsuńPierwsze co mi się skojarzyło to film Wzgórza Mają Oczy. Uwielbiam brutalne kino i książki, ale na tym seansie wymiękłem. Co do książki to zapowiada się ciekawie. No i ci Bagnowi strasznie mnie intrygują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mi się też z tym filmem kojarzyło. Jest brutalnie i obleśnie, czytaj, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam ;) Pozdrawiam również :)
UsuńMam wielką przyjemność ogłosić, iż zapraszam Cię serdecznie do zabawy blogowej o intrygującym tytule "55", w którą niedawno miałem zaszczyt się bawić.
OdpowiedzUsuńWięcej informacji pod...
http://mejus250.blogspot.com/2013/04/55.html
Pozdrawiam!
Melon :)
PS: Wiem, że brałaś już udział, ale z grzeczności nie mogłem Cię nie zaprosić :*.
Oj Melon Ty spamerze :P Zaraz wpadnę poczytać, co tam nawyczyniałeś :) Grzeczność to podstawa!
UsuńSPAM to esencja życia :)!
UsuńPo raz pierwszy mam przed oczami Edwarda Lee... Normalnie zboczenie/psychopatyczność/makabra (niepotrzebne skreślić) w ciele starszego Pana w okularkach O_o. Aż strach wyjść na ulicę, żeby na podobnego nie trafić :D.
Jejku to naprawdę jest takie przeobrzydliwe!? Oooo taaaak ;P...
Ale wiesz, że wczoraj też tak miałem z tym żarciem. Na obiad miało być spaghetti z sosem bolońskim i mięsem mielonym. Jednak po lekturze "Domu krwi" poprzestałem na zdrowej i ekologicznej zupce chińskiej. Książki zmieniają ludzi :D.
Spokojnej nocy!
Melon :)
Jejciu, Melon, Ty naprawdę jesteś młodziutki, skoro Edward Lee wydaje Ci się "starszym panem" :P
UsuńO, kurczę. Właśnie sprawdziłam. Ma 55 lat. Co prawda jest młodszy od moich rodziców, ale wciąż... myślałam, że jest młodszy :) Na zdjęciu zdecydowanie młodo wygląda, ale kto wie, kiedy było zrobione :) Ketchum zaś - 66. No nie wierzę!
Książki zmieniają ludzi, owszem, ale... przechodzisz na wegetarianizm? :P
Nie, nie coś Ty. Wystarczyło poczekać parę godzinek po czytaniu "Domu..." i już mogłem zajadać się mięskiem :D.
UsuńMam zamiar poznać powieści Lee, ale obawiam się, że nie przebrnę przez te wszystkie makabryczne opisy. Minus też za brak grozy, horror powinien straszyć, a nie obrzydzać.
OdpowiedzUsuńKumulacja makabry i obrzydlistwa może tak właśnie działać... Zamiast strasznie jest obleśnie, groteskowo. Ale to dość interesująca książka, inna od wszystkich, warto poznać by po prostu wiedzieć, że i takie "cuda" się zdarzają :)
UsuńCzytałam i bardzo mi się podobała:) A Twoja recenzja po prostu genialna!
OdpowiedzUsuńTeraz koniecznie musisz sięgnąć po "Sukkub".
Dzięki! :) "Sukkub" w następnej kolejności, przy najbliższym wpływie kasy na konto ;) Przeczytam na pewno :)
Usuńwuielbiam mocne wrażenia, ta ksiazke mam na liscie must have, poniewaz juz inny bloger dodał recenzje tej ksiazki i ogromnie mnie zaciekawił. Ty oczywiscie tez./
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Życzę przyjemnej lektury :)
UsuńNo i teraz mam dylemat, bo to przemawia za tym bym nigdy tej książki nie czytała: "Po niej libido spada do minimum." Z kolei zaś, to: "(...)o też świetne wprowadzenie do diety - apetyt w magiczny sposób maleje." każe mi czym prędzej po nią biec. ;)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, mam opory przed Edwardem. Czytałam jego opowiadanie pod tytułem "Makak" i później zbierałam zęby z podłogi, bo było tak "ostro". Podejrzewam, że w przypadku tej książki owa ostrość przybiera na sile dwukrotnie, jeśli nie więcej... I co ciekawe, na półce czeka jego "Sukkub" - nie wiem czy się przemogę...
No tak, zagwozdka ;) A i owszem, jest ostro, w sumie książka może wymęczyć, ale w sumie spróbuj, co Ci szkodzi? Kilka stron "Sukkuba" i już będziesz wiedziała, czy Ci odpowiada ten styl w powieści, czy nie. Lee na pewno nie jest dla wszystkich, czytałam jednak same dobre opinie (ale to być może opinie pisały osoby, które na co dzień lubią taką makabrę w lekturze) więc warto przekonać się na własnej skórze, o co tyle szumu :)
UsuńMe gusta tambien (a może tampoco? Chciałam zaszpanować hiszpańskim, a nie wyszło ;)). Na tego autora czaję się już od dłuższego czasu, ale w bibliotece brak książek. Jestem pewna, że twórczość tego pana by mi odpowiadała. Obok tej powieści po prostu nie mogę przejść obojętnie, ale Ci zazdroszczę, że dorwałaś tę lekturę :)
OdpowiedzUsuńMożesz szpanować, i tak nie będę wiedziała, o czym Ty do mnie piszesz :P Eh, a zawsze chciałam się hiszpańskiego nauczyć... A książkę zakupiłam na allegro. Niestety, moja biblioteka takich "makabr" nie kupuje :)
UsuńUczyłam się przez rok hiszpańskiego, ale to dawno temu i teraz umiem tylko powiedzieć me llamo Jagna i na tym moja znajomość języka się kończy ;) Jak w końcu znajdę pracę (jutro mam rozmowę, trzymać kciuki), to będę mogła nareszcie zorganizować sobie zakupy książkowe ;)
UsuńTrzymam kciuki!!! Rozkochaj ich jutro w sobie, zachwyć i uwiedź swoją elokwencją i przyjaznym stylem bycia, a jak będą problemy, to możesz poopowiadać o tym, jak to dzięki zaczytywaniu się w literaturze kryminalnej masz wiedzę i możliwości na dokonanie zbrodni doskonałej... :P
UsuńTaaak, opowiadanie o planowanej zbrodni zawsze zwieksza szansę na znalezienie pracy :P
UsuńCel: zastraszenie :) Albo delikatne zasugerowanie... co wolisz ;)
UsuńCzytałam w ubiegłe wakacje i bardzo mi się podobała :D No cóż... to moje klimaty zarówno jeśli chodzi o obraz jak i o książkę :) Bardzo sobie cenię Edwarda Lee, bo ma wielki talent i wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie tutaj macie, więc pozwolę sobie Cię odwiedzać :) A nuż zainteresujesz mnie jakąś książką lub filmem!
O tak, talentu ani wyobraźni nie można mu odmówić :)
UsuńBardzo mi miło! Ja u Ciebie też się już rozgościłam :)
Jak na razie to moja ulubiona książka Lee wydana w Polsce. Ok, "Sukkub" miał lepszych charakterologicznie bohaterów, ale "Ludzie z bagien" najbardziej mnie zniesmaczyły, a właśnie o to przede wszystkim chodzi w prozie ekstremalnej:)"Golem", jak na razie na końcu listy u mnie, przede wszystkim przez konwencjonalną fabułę. Zobaczymy, jak będzie dalej - o ile polscy wydawcy rzecz jasna zdecydują się coś Lee jeszcze wydać.
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele o "Golemie" między innymi to, że jest póki co najsłabsza - chętnie przekonam się sama :) Ano szkoda, że zaledwie 3 powieści Lee są dostępne po polsku, ale miejmy nadzieję, że wydawcy wyczują zainteresowanie i jednak zaryzykują ;)
UsuńJakoś tak się złożyło, że w swoich poszukiwaniach horrorowego ekstremum wciąż omijam pana Lee. A z każdej strony słyszę, że koleś sobie ostro poczyna w powieściach. Choć czytam akurat "Gorefikacje" i już mnie mdli od obrzydlistw, to chyba jednak "Ludzi z bagien" muszę dopisać do listy zaplanowanych lektur. I to nie na samym końcu ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciekawą i zachęcającą recenzję, pozdrawiam, zapraszam do siebie!
Dzięki za cynk :) Zaintrygowała mnie nazwa "Gorefikacje" i już jestem bogatsza i o wiedzę o zbiorku, i o sam zbiorek :) Niebawem i ja przeczytam :)
UsuńZdecydowanie polecam Lee, i to na początek listy :)
zaciekawiła mnie ta pozycja :) a okładka rewelacja :)
OdpowiedzUsuńMniam! Bardzo apetyczna recenzja, moje wypaczone gusta aż rwą się do lektury :-D Jest to jeden z tych pisarzy, których na pewno kiedyś poznam - horrory klasy B, zwłaszcza te krwawe, darzę sporym sentymentem :-D No i okładka milutka :D
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że Ci się spodoba :) Czytaj i pisz, z radością poczytam o tej uroczej książeczce u Ciebie :)
UsuńPrzed cytatem o mięsie i oliwkach chyba przydałoby się jakieś ostrzeżenie - nawet kawa zaczęła mi po jego przeczytaniu jakoś dziwnie smakować, fuj, bleh.
OdpowiedzUsuńTo chyba jednak nie jest książka dla mnie. Seryjni mordercy, jelita owinięte wokół szyi, niegojące się rany od szyi do pępka, czy (z "Hannibala") ludzie w płytkich grobach, odżywiani przez kroplówkę glukozą, będący nawozem dla grzybów (brzmi zachęcająco? ;)) - to wszystko jakoś zniosę, ale takim "kulinarnym" opisom i potrójnym łokciom w bagiennej scenerii mówię stanowcze NIE. Za dużo tego.
Jest ostrzeżenie! "Uwaga!" tuż pod pierwszym cytatem :P
UsuńHmm tak, brzmi zachęcająco, dawaj tytuły :) Jelita owinięte wokół szyi skojarzyły mi się ze sceną z filmu "Maczeta", jak główny bohater wypadł z okna na linie, którą stanowiły jelita właśnie :) Cool! :P
A książka rzeczywiście nie każdemu podejdzie, dlatego dobrze, że wiesz co i jak i z rozpędu nie kupisz czegoś, co Ci totalnie nie spasuje :) I do tego też są recenzje ;) Pozdrawiam :)
O, faktycznie. Chyba tak bardzo chciałam się dowiedzieć, o co chodzi z tymi ludźmi z bagien, że nie rzucił mi się w oczy nawet kolor czerwony. No cóż. :P
UsuńSeryjni mordercy - wiadomo, 1/2 wszystkich thrillerów, jakie kiedykolwiek powstały. "Śpiąca królewna" Margolina (genialna!) chociażby.
Jelita wokół szyi - bij, zabij, nie przypomnę sobie - czytałam dawno, dawno temu i miałam z tego powodu koszmary. Wiem tylko, że książka miała ekranizację i to chyba niemiecką (w każdym razie - niemieckojęzyczną).
Rany od szyi do pępka - "Kto się boi dzikiej bestii" Karin Fossum. Całkiem dobra, ale nie byłam nią zachwycona.
No ale ten żywy nawóz dla grzybów. *.* W przyszłym tygodniu pojawią się dwa odcinki "Hannibala", w sumie będzie ich już 5 - wystarczająca liczba, żeby zacząć oglądać? :D
Margolin i Fossum - dopisuję do listy, choć ran od szyi do pępka sporo było i tu, u Lee :) I też sporo bardziej... fantazyjnych ran :) Hm... może i wystarczająca! :)
UsuńSkoro jesteś miłośniczką horrorów i thrillerów, mam do Ciebie pytanie - oglądałaś może "Ludzką stonogę"?
UsuńNie :) Obrzydlistwa wolę czytać, niż oglądać :) Ale niedawno czytałam u Buffy recenzje obu części i byłam dość zaintrygowana, ale jakoś nie nadszedł TEN czas ;) A Ty widziałaś? Ponoć nieźle porąbane!
UsuńNo właśnie jeszcze nie oglądałam, ale jutro chyba to nadrobię. Boję się trochę tych makabrycznych scen, ale w sumie obrzydlistwa wolę, w przeciwieństwie do Ciebie, oglądać. Podczas czytania książek (i po przeczytaniu!) moja wyobraźnia pracuje na zbyt wysokich obrotach i jeśli coś szczególnie zapadnie mi w pamięć, to potem nie mogę przestać o tym myśleć. Po obejrzeniu przerażających filmów nie mam koszmarów, nie wyobrażam sobie nic więcej prócz tego, co twórcy przedstawili. :)
UsuńNo nic, przeczytam recenzje Buffy, jutro postaram się obejrzeć i przekonam się czy rzeczywiście film jest nieźle porąbany. ;)
Napisz o wrażeniach, koniecznie! Jak nie na blogu, to tu ;) Baaaardzo mnie ciekawi, co powiesz ;) No widzisz, ja z kolei chyba jestem bardziej wzrokowcem, bo prędzej prześladuje mnie w snach to, co zobaczę na ekranie, niż to, co przeczytam i sobie wyobrażę ;) Nie wiem, co jest gorsze :)
UsuńPierwsze co rzuca się w oczy to okładka, która dla mnie jest wręcz okropna i zupełnie zniechęca do sięgnięcia po powieść. Jednak ona nie jest najważniejsza, tylko treść, dlatego zaczęłam czytać recenzję. Autor tej książki jest mi znany jedynie ze słyszenia. Wiele czytałam na temat jego powieści "Sukkub", ale nie wiedziałam, że stworzył kolejne, mocne paskudztwo. Lubię mocne horrory, które zdecydowanie zostają w pamięci na dłużej, tak jak ta. Z chęcią bym przeczytała, jednak nie wiem czy odważę się dotknąć tej ohydnej okładki... Nie no żartuję:) Poszukam :D
OdpowiedzUsuńA mi okładka się bardzo podoba, od razu sugeruje, co jest w książce ;) Mocnych paskudztw wydanych w Polsce tego autora jest trzy - "Sukkub", "Ludzie z bagien" i "Gollem". Jest ostro, ostrzegam, ale jak się zdecydujesz to chętnie przeczytam Twoje przemyślenia :) Pozdrawiam
UsuńPodobnie jak Rudej, skojarzyło mi się to wszystko z filmem "Droga bez powrotu". Jednak nie jestem do tej powieści przekonana - dobrze byłoby podczas lektury poczuć choćby lekki strach, a nie tylko obrzydzenie i zdziwienie;) Jeżeli chodzi o taką tematykę - preferuję jednak filmy-horrory;)
OdpowiedzUsuńTak, strachu nie było, a szkoda!
UsuńEkhem, jakby to powiedzieć. Ostrzegałaś, a ja DAM RADĘ. Doszedłem do połowy i mój obiad domagał się ujrzenia po raz kolejny światła dziennego. Chyba sobie odpuszczę, jak recenzja tak na mnie działa. I przepraszam, nie doczytałem do końca :( Pozdrawiam i zapraszam do siebie na recenzję "Imagine", które mamy okazję oglądać w kinach! :)
OdpowiedzUsuńMasz za swoje :P Nie ma sprawy :) Mam nadzieję, że nie będziesz miał problemów z żołądkiem :) Zaraz do Ciebie wpadnę.
UsuńNie wiem dlaczego, naprawdę nie wiem, ale czuję się zachęcona. :P
OdpowiedzUsuńA te deformacje (a konkretnie liczba piersi) przypomniała mi moje spotkanie z twórczością Mastertona. W którejś jego powieści była kobieta, o bodajże, sześciu piersiach. Ależ musiałam wytężać moją nastoletnią fantazję, żeby sobie to wyobrazić. :P
Bo pewnie masz coś z dużym palcem u nogi :P
UsuńNo jak? Normalnie, jak pies. Albo świnia. Mają po sześć chyba sutków w 2 rzędach, czy 8 nawet? A ciężarna świnka ma piersi dość podobne do piersi starszej kobiety. Wiem, że jestem trochę obleśna, ale to tylko odpowiedź na Twoją rozterkę :P
Ohh gdyby ograniczył się do kanibalizmu to jeszcze bym przeczytała, ale wulgarnych książki nie są dla mnie..
OdpowiedzUsuńNiezłe masz wytyczne :P "Ograniczył się do kanibalizmu" hmm ;) Akurat kanibalizmu tu za wiele nie ma, zaręczam :)
UsuńWidziałam wczoraj tę książkę w Empiku i przeczytałam pierwszą stronę, ale jakoś mnie do siebie nie zachęciła. Chyba na razie mam dość dziwnych stworów :P
OdpowiedzUsuńCo się odwlecze, to nie uciecze :)
UsuńPewnie masz rację i w końcu ulegnę. Choćby z czystej ciekawości. :P
UsuńJakbym zobaczył okładkę i tytuł na półce sklepowej, to nawet bym się nie zainteresował. Dlatego, nim przeczytałem recenzję i spojrzałem na Twoją ocenę, to pomyślałem sobie - "bez przesady":) Nie ma jednak co oceniać okładki, bo z tego, co piszesz wydaje się książką o wiele ciekawszą, niż na pozór wygląda. Ah te odchyły i obrzydlistwa :D
OdpowiedzUsuńKolejny dowód na prawdziwość powiedzenia "nie ocenia się książki po okładce" ;) Ah :)
Usuńhmm...zaintrygowalas mnie tym zamilowaniem do takiej tematyki:) bede zagladac!
OdpowiedzUsuń