Ruiny, Scott Smith

tytuł oryginału: Ruins, 2006
tłumaczenie: Danuta Górska
wydawnictwo: Albatros, 2007
ISBN: 9788373595484
liczba stron: 399





"Po drugiej stronie wznosiło się niewielkie wzgórze, kamieniste, dziwnie bezdrzewne, porośnięte jakąś winoroślą - jaskrawozieloną, z liśćmi w kształcie dłoni i uroczymi kwiatkami [...] Widok był piękny: wzgórze niczym gigantyczna pierś, pokryta czerwonymi kwiatami"






To nie będzie prawdziwa recenzja.  To będzie raczej pean na cześć Scotta Smitha, który napisał wyśmienity, trzymający w napięciu horror, od którego nie mogłam się oderwać, choć na zegarze minęła 3. nad ranem; horror, który wciąga jak ruchome piaski, czasami powołując szybsze bicie serca i sprawiając, że kilka zdań "przelatuje się" wzrokiem, byle tylko dowiedzieć się, co dalej; a potem, gdy już człowiek uspokojony, wraca do przelecianych zdań i czyta ponownie. Będzie krótko, ponieważ niewiele mogę powiedzieć, oprócz "ach".
Jestem absolutnie, bezwzględnie i niezaprzeczalnie zachwycona. 

"Ruiny" przypominają typowy filmowy horror z nastolatkami (i został sfilmowany, ale o tym później). Czwórka przyjaciół, dwie pary - Jeff i Amy, Stacy i Eric - bawią się w Meksyku podczas ostatnich wakacji przez studiami. Piją tequilę i robią to, co każdy szanujący się turysta robić powinien - czyli leżingplażing, opalażing. Poznają Mathiasa, Niemca, który do Meksyku przybył z bratem Heinrichem, a także trójkę Greków, z którymi nie umieją się porozumieć inaczej, niż na migi. Gdy brat Mathiasa znika w poszukiwaniu nowo poznanej kobiety, archeolożki, cała czwórka postanawia przyłączyć się do Niemca i wyruszyć w stronę wioski Majów, nieopodal której mają trwać prace archeologiczne. Wraz z Mathiasem i Pablem, jednym z Greków, wyruszają na wycieczkę, mając przy sobie niewiele jedzenia, wody, i kiepsko rozrysowaną, odręczną mapkę...
Gdy dotrą do wioski Majów okaże się, że nikt nie jest nimi zainteresowany, a nieznajomość języka dodatkowo przysporzy kłopotów. Nie znajdując przewodnika, podejmą poszukiwania ruin na własną rękę, jednak będą śledzeni... A gdy wreszcie znajdą wzgórze, obrośnięte dziwną, zieloną winoroślą z czerwonymi jak krew kwiatami, wpadną w pułapkę. Po Heinrichu prawie nie będzie śladu, ale to najmniejszy z ich problemów... Majowie nie pozwolą im zejść ze wzgórza, otaczając je i mierząc do przyjaciół z karabinów i łuków. Turystom nie pozostanie nic innego, jak czekać na ratunek... To, co ich spotka na miejscu poszukiwań archeologów, to zgroza, horror i śmierć - a wszystko z "ręki" obdarzonych inteligencją winorośli. 

Jednak rośliny to tylko jedna strona grozy. Najgorsze przyjdzie od wewnątrz - zniszczone morale, strach, głód i przemożne pragnienie podsycą uczucie powolnego umierania, na które została skazana grupa; konflikty, kłótnie i walka o przetrwanie w skrajnych warunkach dopełnią dzieła winorośli, która wtykać się będzie w każdą ranę, w każdy otwór ciała...
"Należy oddychać przez nos, nie przez usta; w ten sposób traci się mniej wody.Należy powstrzymać się od mówienia z wyjątkiem absolutnej konieczności.Należy ograniczyć jedzenie i unikać alkoholu.Należy usiąść w cieniu, co najmniej trzydzieści centymetrów nad powierzchnią gruntu, ponieważ ziemia działa jak grzejnik i wysysa siły z człowieka.Co jeszcze? Za dużo do zapamiętania, za dużo do przestrzegania i znikąd pomocy"
Zdecydowanie Was namawiam - przeczytajcie tę książkę. To prawdziwy, smakowity kąsek w gąszczu średnich powieści grozy; wspaniała uczta dla zmysłów, podczas spożywania której niebezpiecznie wzrośnie Wam poziom adrenaliny.
Absolutnie dodaję "Ruiny" do moich ulubionych powieści ever.
"Najlepszy horror ostatniej dekady" - Stephen King
Cóż, trudno się nie zgodzić z Mistrzem :)

Ekranizacja

Oczywiście tuż po przeczytaniu książki dorwałam się do filmu :) I moja rada: NIE oglądajcie. Podczas oglądania tak się we mnie gotowało, że miałam napisać Wam długi elaborat. Ale nie zrobię tego. Jedno co mnie zastanawia to w jaki sposób Scott Smith - autor książki - mógł tak spartaczyć swoje własne dzieło, pisząc scenariusz do tego filmu. Po pierwsze - bohaterowie filmowi są wymieszani, tzn. wszystkie cechy, jakimi charakteryzowały się książkowe postaci, zostały przydzielone komu innemu, nie mówiąc już o tym, że film odarto z jakiejkolwiek grozy, zmieniono wydarzenia, zmieniono zakończenie (co jest haniebne) i w ogóle spartolono całą historię. Półtoragodzinny film, w którym wszystko dzieje się po łebkach tak, że człowiek nawet nie zdąży się wczuć, zamiast zapewnić rozrywkę, irytuje i nudzi. Katastrofa.
A historia miała potencjał.

Na filmwebie film ma ocenę 5,3/10, ja mu daję 4. Rzadko wystawiam aż tak niskie oceny, i być może, gdybym nie znała książki, dałabym ocenę punkcik wyższą. Ale za marną adaptację rewelacyjnej historii 4 to i tak wygórowana ocena.

Komentarze

  1. czytałam tę książkę jakieś 4 lata temu zaraz po obejrzeniu ekranizacji i tak jak Ty byłam zachwycona!!! tak bardzo, że zamierzam wrócić do tej książki ponownie :) przeczytać jeszcze raz, spokojnie... :) jeśli chodzi o film... hmm.. owszem nie dorównywał książce, ale podobał mi się i dałabym mu nieco wyższą ocenę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uffff, jak dobrze, że ktoś odczuł tę opowieść podobnie jak ja :)

      Usuń
  2. Co innego mogę napisać niż 'na pewno przeczytam'? :) Grzechem byłoby nie zwrócić uwagi na tę powieść, już sprawdziłam - w bibliotece jest, więc pewnie jakoś w przyszłym tygodniu będę musiała przebrnąć przez te zaspy śniegu i książkę wypożyczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając Twoje gusta literackie powinna Ci się spodobać, choć po komentarzach osób, którym się nie spodobało, straciłam wiarę w siebie, więc nie namawiam, bo chyba niezbyt nas - zachwyconych - wiele :)

      Usuń
    2. Muszę się sama przekonać, możliwe, że podzielę Twój zachwyt :)
      I jeszcze dodam, że zdobyłam dzisiaj Seryjnych morderców XX wieku (w tej mojej bibliotece, to jednak znajdę wszystko :D) i póki co przejrzałam sobie pobieżnie, zatrzymują się na dłużej przy niektórych nazwiskach. Ciekawa i zarazem makabryczna lektura.

      Usuń
  3. Odważę się przyznać, że mi się ta książka nie podobała, nawet nie skończyłam jej czytać. Ale o gustach się nie dyskutuje, prawda?;) A mój gust dotyczący horrorów jest jednak nieco inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, de gustibus non est disputandum :) Szkoda, że Ci się nie podobało, szkoda.

      Usuń
  4. Zaczynam wielbić Twe porównania:
    "horror, który wciąga jak ruchome piaski" <3

    Książki raczej nie przeczytam, ponieważ horrory nie należą do moich ulubionych gatunków, ale warto wiedzieć, iż to dobry kawałek krwawego chleba - kto wie, czy ta informacja nie przyda się kiedyś podczas kupowania czarnym charakterom prezentów? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat od porównań w tej grupie jesteś Ty. :)
      Na prezent - jak najbardziej, ja bym sobie życzyła :)

      Usuń
  5. Paulina jesteś niewiarygodna! Od kilku tygodni poluję na tę książce w mojej bibliotece (ciągle ktoś mi ją "sprząta sprzed nosa")!
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Aniu, chyba nas łączy jakaś telepatia, coś za dużo tych zbiegów okoliczności :)

      Usuń
    2. Aż dzisiaj zadzwoniłam do biblioteki i podobno jutro ma książka już na mnie czekać! Nie mogę się doczekać i już przebieram nóżkami!
      kolodynska.pl

      Usuń
    3. Teraz będę miała tremę, czy Ci się spodoba, czy nie :)

      Usuń
  6. To mnie rozbawiłaś tą recenzją:) Po książkę sięgnęłam po seansie filmu, który był megagniotem, ale mnie rozśmieszył. Rekomendacja Kinga zachęciła, ale to nie wystarczyło. Nic odkrywczego, denerwujące bohaterki, niedołężni kolesie, trup się ściele, a rozwiązanie zagadki naciągane. Przeczytałam na plaży nad jeziorem delektując się promieniami słońca i do tego "Ruiny" się nadają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrozumiałam - czytałaś, czy dopiero przeczytasz? :)

      Usuń
    2. "Przeczytałam na plaży":)

      Usuń
    3. O jeju, z moim wzrokiem jest coś nie tak. "Przeczytam na plaży". Ech.
      No to szkoda, że Ci się nie podobało, opadłam z sił i mój entuzjazm diabli wzięli.
      Westchnę sobie tylko cichutko, i może na przyszłość nie będę się tak podniecać :)

      Usuń
    4. Ale przecież takie entuzjastyczne recenzje to Twój urok:)

      Usuń
  7. Widziałam film i był bardzo słaby, nic specjalnego - siedzą, biadolą i ich winorośle dorywają. Dlatego na początku aż wytrzeszczyłam oczy, że tak wychwalasz książkę:)
    Kryminał na plażę?! Nie mogłabym. Poza tym w ogóle nie lubię opalać, wolę siedzieć w cieniu, gdzie wieje przyjemnie i wtedy dopiero jest mi błogo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *horror, nie kryminał ^^

      Usuń
    2. No właśnie, nic specjalnego to mało powiedziane. Totalne dno. Dlatego koniecznie przeczytaj książkę, nie zasłużyła sobie na tak marną adaptację :)

      Usuń
  8. Po filmie faktycznie trudno uwierzyć, że może być aż tak dobra. Cóż, pozostaje mi sprawdzić samemu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wierz mi, film przy książce to totalne dno, strata czasu, powinni ten film wycofać z dystrybucji, zniszczyć, spalić, zapomnieć. Tak zbezcześcić genialną powieść... Hańba! Byłam absolutnie zdruzgotana po projekcji. Masakra. Dno jakich mało, i szkoda, bo kiepski film może zniechęcić do książki, a żal, bo książka to majstersztyk.

      Usuń
    2. W jednym poście użyłas wszystkich słów o negatywnym nacechowaniu jakie zawiera słownik. Szacun :P

      Usuń
    3. Nieprawda. Znam jeszcze wiele takich słów: beznadziejny, bezsensowny, paskudny, kiepski, marny, zły, koszmarny, gniot, bezapelacyjna porażka, bezguście, zrujnowany, przebrzydły, nudny, tragiczny, rynsztokowy, ułomny, mizerny, naganny, rozczarowujący, dezaprobujący, wstrętny, umniejszający, niepowalający, mdły, słaby... i to wszystko oczywiście mogłoby opisywać ten gniot :)

      Usuń
    4. Ładnie, ładnie. W momencie gdy Cię podpuszczałem nie spodziewałem się, że stworzysz aż tak obszerną odpowiedź :P

      Usuń
    5. Że też się dałam w taką marną prowokację wciągnąć... :)

      Usuń
  9. O matko, naprawdę?! I tak to jest jak się ocenia książkę po okładce... Zobaczyłem sobie okładeczkę... i klapa. Beznadzieja, jak to zwykle Albatros robi - a w szczególności w wydaniach kieszonkowych (chociaż teraz się poprawili i są znacznie lepsze ;p)... Po przeczytaniu słowa horror, z zapałem wciągnąłem całą recenzję (pean :D) jedną dziurką w nosie i z dumą zapisuję ją na kartach mojej pamięci ;).
    Mam jeszcze parę książek u siebie na półce do przeczytania, i już kilka, po które muszę się wybrać do biblioteki (m.in. "Chemia śmierci" i "Krucyfiks"), ale chyba nikt się nie obrazi jak dodam do tej listy "Ruiny" ;3!

    Spokojnej nocy!
    Melon

    PS: Głupie pytanie, ale czy może już czytasz "To" :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej bibliotece są nawet całe jej dwa egzemplarze :P.

      Usuń
    2. Melonie, powinno Ci się spodobać, bierz ;)
      Miło mi że czytujesz moje peany jedną dziurką w nosie - duma mnie rozpiera :)
      Nie, jeszcze nie czytam, czytam póki co kilka krótkich książek na raz, co by mieć sporo czasu na "To", a przy okazji nie robić przerwy w publikowaniu postów na blogu ;)

      Usuń
  10. Brzmi interesująco, a autor mi nieznany. Do nadrobienia:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejna ciekawa książka. Może trochę przystopuj, bo mam listę tak długą jak mur chiński;-)
    Kiedy ja to wszytko przeczytam.
    A tak w ogóle to uwielbiam takie klimaty. Strach, panika, śmierć - to jest to co tygryski lubią najbardziej. A po film na pewno nie sięgnę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to witaj w klubie osób z długimi listami książek do przeczytania :) To samo mogłabym powiedzieć o Tobie :)

      Usuń
  12. Film kiedyś oglądałem. Dobrze, że napisałaś tę recenzję, bo po tamtym doświadczeniu nigdy bym po książkę nie sięgnął, a teram, jeśli się trafi, może się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ten film miałam okazje obejrzeć! Jest świetny! Zdziwiło mnie to, ze jest ksiazka, na ktorej podstawie powstał film. Chetnie przeczytam, bo juz troche zapomniałam tego filmu, ale jest naprawde warty uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja zrobiłam to przestępstwo i obejrzałam ekranizacje tej historii. Nie znam niestety jej papierowej wersji, więc mnie akurat filmowa wersja przypadła do gustu i nawet pozytywnie ją odebrałam. Teraz jednak mnie zaciekawiłaś twierdząc, że książka jest ze 100 razy lepsza od filmu. W zaistniałej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po ,,Ruiny'' i przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, myślę że Tobie Cyrysiu powinno się spodobać :)

      Usuń
  15. Chyba, gdzieś, kiedyś oglądałam film... Tak coś mi się kojarzy... Powiedz, jak Ty wynajdujesz takie cuda? Masz jakiś 6 zmysł, czy jak? :D Za książką się rozejrzę w bibliotece, to na bank!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja, ja tylko szperam po blogach :) "Ruiny" widziałam gdzieś kiedyś u Buffy, dlatego instynktownie wzięłam z biblioteki, gdy mi się trafiły ;)

      Usuń
  16. I film, i książka dopisana do planów na ten rok:))

    OdpowiedzUsuń
  17. Wydaje mi się, że kiedyś czytałam już gdzieś o tej książce, u AnnRK jeśli się nie mylę. Tylko, że wtedy nie było wspomniane, że źródłem grozy i niebezpieczeństwa są winorośla i teraz jestem trochę hm, zaskoczona - w końcu rośliny w życiu codziennym nie stanowią specjalnego zagrożenia... Troszkę sobie żartuję ;) ogólnie tym większe brawa dla autora jeśli taki motyw ciekawie rozwiązał. Osobiście nie czytam powieści grozy. Jedyne co mnie zachęca to Twój zachwyt:) ale raczej będę ją polecać dalej innym miłośnikom grozy. Ja mam już wystarczająco dużo powodów, które spędzają mi sen z powiek ;) serio mówiąc to naprawdę mam trochę za słabe nerwy na horrory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu miałam małą hodowlę roślin owadożernych, więc rośliny stanowią zagrożenie, co prawda owadom, ale niemniej są to krwiożercze bestie ;) Dawno temu był taki horror? musical? komedia? Nie pamiętam. Ale facet miał taką roślinę w doniczce, karmił ją ludźmi, ona śpiewała... Kurczę, muszę poszukać tytułu, bo słabo pamiętam :)

      Usuń
    2. Mój brat kiedyś też coś takiego hodował, zapomniałam o tym, a więc rzeczywiście okazuje się, że rośliny potrafią być krwiożercze ;) nie mam pojęcia o co chodzi, ale brzmi fajnie! Jak znajdziesz, możesz dać znać o co chodziło ;)

      Usuń
    3. Znalazłam, trudno nie było - "Krwiożercza roślina" 1986 (Little shop of horrors)
      Trailer tu: http://www.youtube.com/watch?v=nWu1Q16AV5U
      Oglądałam to jako dziecko... Cóż, będzie trzeba sobie przypomnieć :) Obsada rewelacyjna ;)

      Usuń
  18. Czytałam tę książkę z wypiekami na twarzy. Jak dla mnie i pomysł rewelacyjny i atmosfera niesamowita. Film chciałam obejrzeć, ale się bałam, że się będę bać. :P A teraz się boję, że się będę bać, że on się nigdy nie skończy i wynudzę się jak mops. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądaj, po co masz sobie psuć sentyment do tej opowieści :)

      Usuń
    2. Może się chociaż pośmieję? :P

      Usuń
  19. Książkę czytałam, zrobiła na mnie dobre wrażenie, ale po tych kliku latach niewiele z niej pamiętam, chociaż niepokój bohaterów i próby wydostanie się z tego nieszczęsnego wzgórza były makabrycznym przeżyciem.

    Filmu nie widziałam, ale skoro jest taki słabieńki to nie wiem czy się na za niego zabierać. Wierzę w Twój gust, więc ocena 4/10 nie nastraja mnie pozytywnie.
    Buźka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie jest to chyba opowieść, która bardzo zapada w pamięć, prędzej emocje, które wywołuje się pamięta, niż samą fabułę :)
      I dobrze robisz, strata czasu, serio.

      Usuń

Prześlij komentarz