Arch.: Ojciec chrzestny, Mario Puzo



Ojciec chrzestny >> KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
tytuł oryginału: The Godfather, 1969
tłumaczenie: Bronisław Zieliński
wydawnictwo: Albatros, 2007
ISBN: 978-83-7659-686-0
liczba stron: 478



„Zemsta to potrawa, która smakuje najlepiej, kiedy jest zimna.”






Któż nie zna opowieści o Don Corleone, sycylijskim ojcu chrzestnym? Opowieści o honorze, rodzinie, miłości i szacunku. Opowieści o tyranii, zemście, śmierci i pogardzie. Opowieści pięknej, niezwykłej, wstrząsającej.

Powieść rozpoczyna się obrazem dość sielskim. Don Corleone, który załatwia swoje sprawy z ogromną estymą i wrodzonym wdziękiem, wzbudzającym respekt i strach (czego przykładem może być choćby i najsłynniejsza kwestia Ojca Chrzestnego: "Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia") wyprawia dla córki wesele. W ten jeden dzień, wedle sycylijskiej tradycji , ojciec panny młodej nie może nikomu odmówić pomocy. 
"Don Vito Corleone był człowiekiem, do którego wszyscy zwracali się o pomoc i nigdy nie doznawali zawodu. Nie składał czczych obietnic ani nie wymawiał się małodusznie, że ma ręce związane przez potężniejsze od siebie siły na świecie"
Jednak w pewnym momencie to Ojciec Chrzestny dostanie propozycję, którą odrzuci... A konflikt, który powstanie między rodziną Corleone a Cosa Nostrą, mocno zachwieje stabilną reputacją Don Vita. Tylko Michael, najmłodszy syn Ojca Chrzestnego, ma szansę uratować honor rodziny... 
„Przyjaźń jest wszystkim. Przyjaźń to coś więcej niż talent. Więcej niż władza. Prawie się równa rodzinie. Nigdy o tym nie zapominaj.”
Powieść pełna jest wskazówek, jak żyć, i choć mafijne porachunki do delikatnych nie należą, to całość oprawiona jest w szlachetną, dżentelmeńską wręcz opowieść, opiewającą w rozważania o wartości człowieka, honorze i znaczeniu rodziny. Moim ulubionym momentem zarówno w książce, jak i w filmie, jest moment, w którym Woltz budzi się... z odciętą głową konia w łóżku. Mogę ten fragment czytać i oglądać w nieskończoność. 
"Tego czwartkowego poranka z jakiejś przyczyny [Woltz] obudził się  wcześnie. W świetle brzasku jego olbrzymia sypialnia zdawała się zamglona jak łąka w oparach. Daleko w nogach łóżka leżał jakiś znajomy kształt i Woltz podźwignął się na łokciach, by przyjrzeć się lepiej. Miało to formę końskiej głowy. Jeszcze otumaniony, Woltz wyciągnął rękę i zapalił nocną lampkę.

To, co zobaczył, było tak wstrząsające, że poczuł się fizycznie chory. Rzekłbyś, jakiś olbrzymi młot kowalski zdzielił go w piersi, serce waliło mu jak szalone i chwyciły go nudności. Jego wymioty rozbryzgały się na grubym dywanie.

Czarna, jedwabista głowa wspaniałego Chartuma, odrąbana od tułowia, tkwiła w gęstej, krwawej mazi. Widać było białe, grube ścięgna. Pysk pokrywała piana, a oczy wielkości jabłek, niegdyś błyszczące jak złoto, miały kolor gnijącego owocu, gdyż były zasnute wyciekłą krwią."
To się dostaje, jak się odrzuca propozycję nie do odrzucenia...

Film "Ojciec chrzestny" w reżyserii Francisa Coppoli nakręcony w 1972 roku zdobył aż trzy Oscary. Fenomenalną aranżację z - podejrzewam - życiową rolą Marlona Brando i niesamowitą grą Ala Pacino do dziś oglądam, raz po raz, ze łzami w oczach. W tym wypadku zarówno książka, jak i film, są dla mnie na samym szczycie podium. 

Jeśli nie widzieliście (w co trudno mi uwierzyć) - koniecznie zobaczcie. Jeśli nie czytaliście (w to uwierzę prędzej) - rozejrzyjcie się w bibliotece. Osobiście polecam zakup - wydanie Albatrosa, które sama posiadam, ma twardą oprawę, dość dużą czcionkę i porządny papier, który nie niszczeje mimo częstego czytania... 

Serdecznie polecam.

Update

Binola przypomniała mi o tych fenomenalnych utworach. Nie może ich tutaj zabraknąć ;)



Komentarze

  1. To "Ojciec chrzestny" (film) jest oparty na książce?! Ciekawe... ;)

    Filmu jeszcze nie widziałem, ale jak na razie nie zamierzam go oglądać. Jakoś nie podchodzą mi żadne stare filmy (czyt. filmy sprzed 2000 roku :P). Nazwij mnie jak chcesz, ale taki już jestem :D.
    Już prędzej zabiorę się za książkę. Na serio zachęcasz tymi cytatami ;3.

    Miłego wieczoru!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, Melonie... taki już jesteś, okej. Ale powiem Ci tylko, że szalenie, ale to SZALENIE dużo tracisz, nie oglądając "staroci". To klasyka kina. Nie mówię nawet o samym "Ojcu chrzestnym", ale oglądanie filmów, w których nie było ŻADNYCH komputerowych efektów specjalnych (wow, co?) tylko czysta, ludzka praca + ujrzenie, jak zaczynali najlepsi obecnie aktorzy, to dopiero SZTUKA. Niektóre filmy utorowały drogę filmom, które Ty oglądasz - to one zdefiniowały gatunek. Nie mówiąc o tym, że cytaty z klasyków przewijają się wszędzie - czy to z Leona Zawodowca, czy z Ojca Chrzestnego, czy z Taksówkarza... A Ty oglądasz te nowe filmy (po 2000 roku) i nie wyłapujesz nawiązań, przez co Twoje oglądanie i odbieranie nowości jest uboższe. Nie uznaj tego za atak na Ciebie - po prostu chcę Cię przekonać do "staroci", i robię to z uśmiechem.
      Młody jesteś. Jeszcze Ci się odmieni, gwarantuję ;)

      Usuń
    2. Przepraszam, ale to był atak na moją osobę ;D!

      Tzn. ja oglądałem dosyć dużo starych filmów, ale po prostu nie pałam do nich sympatią ;).
      Ale, żeby nie było to obejrzałem chyba wszystkie filmy z Louis'em de Funes (najlepszy "Kapuśniaczek" ;P), chyba wszystkie parodie z udziałem Leslie Nielsen'a (uwielbiam "Szklanką po łapkach"), mój pierwszy horror (po którym się bałem spać) "Marsjanie atakują", wszystkie części "Parku Jurajskiego", z polskich filmów to obejrzałem chociażby "Nie ma róży bez ognia" (Nie ma róży bez miłości. Daj mi więc ten kwiaaat. Nie ma róży bez zazdrości. Daj mi ten czerwony kwiat. Oooleś :D), wszystkie części "Rysia", czy tam "Misia"...
      ...i wiele, wiele więcej innych starych filmów, których teraz nie chce mi się wymieniać :).

      Można powiedzieć, że jestem skazany na te "starocie" :3, bo mój tata się tym tak podnieca... Co nie wejdę do pokoju to leci albo Kino Polska, albo TVP Historia, albo History, albo (można tak wymieniać w nieskończoność)... ;D

      Tak więc ten komentarz jest takim, moim wytłumaczeniem :).

      Miłego wieczoru!
      Melon ;3

      Usuń
    3. Zapomniałem o "Samych swoich" (A ja mam karabin. I ja mam. Osz Ty konusie ty. Kon... konusie?! ;D)...

      Usuń
    4. Okej, okej ;) Zrozumiano ;)

      Usuń
  2. O "Ojcu chrzestnym" słyszałam wiele, aż wstyd mi, że nie czytałam jeszcze książki, a nawet nie oglądałam filmu... Jednak mam w planach i jedno, i drugie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, a myślałam, że jestem jedyna...Też mam w planach, ale od kiedy? Aż wstyd przyznać i ciągle nie mogę się zabrać.

      Usuń
  3. Zbieram się do przeczytania tej książki już ze 3 miesiące :) Chyba przy najbliższej wizycie w bibliotece już jej nie podaruje... Czas nadrobić klasykę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam swoja starą książkę/ ma około 30 lat/ i to oprawioną przez introligatora, gdyż się niestety rozpadła. Teraz ma solidny wygląd i może służyć pokoleniom.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze lepiej... Tyle historii w jednym egzemplarzu, super. Wymieniłabym mojego albatrosa na taką perłę ;)

      Usuń
  5. Od tej książki zaczęła się moja fascynacja mafią, teraz to mam obsesję na punkcie gangsterstwa ;) Zarówno książka, jak i film są po prostu genialne. Głowa konia jest epicka ;) I jeszcze muzyka filmowa - rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak mogłam zapomnieć! Dzięki! Dorzucę zaraz do posta main theme - genialny. Dawno temu koleżanka miała ten kawałek na komórce przydzielony do numeru ojca. Jak dzwonił, to od razu wiedziała, że ojciec, i oczywiście zaczynała się bać ;)

      Usuń
    2. Dawno temu jak byłam przekonana, że mam talent muzyczny, to na keybordzie grałam ten motyw do znudzenia, po prostu cudo ;) Muzyka z Ojca jest w czołówce moich ulubionych soundtracków :)

      Usuń
    3. O, tak, zgadza się :) Wspaniała muzyka. Nie mogę teraz sobie przypomnieć drugiego filmu, w którym muzyka aż tak jednoznacznie wskazywała na film... Może "Requiem dla snu". I w "Zapachu kobiety" - tango... boskie! Ale kojarzę, że tamten utwór pojawia się dość często, ostatnio chyba nawet w reklamie...?

      Usuń
    4. PS - nadal grywasz na keybordzie? ;) Pamiętam, jaki był szał na te instrumenty... późne lata 90, tak mi się zdaje. Też miałam, ale niestety nie Casio, tylko taki mniejszy. Super sprawa ;)

      Usuń
    5. Muzyka z "Requiem dla snu" jest rewelacyjna, ale sam film w moim odczuciu taki sobie (chociaż końcówka była mocna).
      Zgadzam się, tango boskie, w ogóle Pacino był świetny w tym filmie.
      A co powiesz na motyw z Rocky'iego? Od razu mi się kojarzy, albo muzyka Ennio Morricone też jest charakterystyczna :) Co prawda za westernami nie przepadam, ale od razu kojarzy mi się ten film z Eastwoodem "Dobry, zły.. coś tam, nie pamiętam tytułu :)
      Na keybordzie już nie gram, okazało, że zupełnie nie mam słuchu i moja kariera się skończyła :D

      Usuń
    6. Dobry, zły i... brzydki? ;) Też nie pamiętam ;)
      Zapomniałam o Rocky'm! No ba! I Ennio Morricone, oczywiście. I muzyka z Władcy Pierścieni!!! I kawałek z Flashdance (ostatni taniec, oblanie się wodą - boskie!!!). I z "Grease". Ale przeszłam już do muzyki bardziej rozrywkowej ;) W takim razie - "Into the wild" z cudną muzyką Eddiego Veddera. No, nazbiera się :)
      Ja też nie mam słuchu, a grałam na gitarze... wiele lat. Nawet nie najgorzej mi to szło ;)

      Usuń
  6. Ja nie znam :3 Coś mi się obiło o uszy, widziałam parę parodii, ale jakoś nie mogę się zebrać żeby obejrzeć sam film ^^ Ale raz spróbowałam, więc, jak powiedział pewien pan, nikt nie powinien mnie krytykować ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...a co dopiero brać się za książkę, że tak skończę offtop ;)

      Usuń
    2. Nikt nikogo nie krytykuje, Owco ;) Parodie i ja widziałam, nawet chyba w którymś z odcinków Świata wg Bundych ojciec rodziny parodiował Ojca chrzestnego ;)

      Usuń
  7. Klasyka klasyki można by rzec. :) Nadal przede mną... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Prawdziwa klasyka. Niesamowita gra aktorska. Każdy powinien się zapoznać z "Ojcem chrzestnym"! Książki niestety nie czytałam :( muszę to nadrobić..ale film uważam za genialny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No i oczywiście kolejny powód do wstydu, bo film uwielbiam, ale książki nie przeczytałam. Prędzej czy później książka pewnie i tak do mnie trafi. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie powód do wstydu, raczej do radości, że tak świetna książka przed Tobą ;)

      Usuń
  10. Cóż można powiedzieć na temat tego filmu? NIEŚMIERTELNA KLASYKA!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Oglądałam film "Ojciec chrzestny", pierwszą i drugą część. Nie za wiele pamiętam, głównie to, że w drugiej części strasznie denerwowała mnie żona Michaela... Magia tej historii na mnie akurat szczególnie nie podziałała. Jeśli chodzi o filmy gangsterskie to wielu ludzi chwali również "Prawo Bronxu", "Chłopców z ferajny" czy "Dawno temu w Ameryce". Na mnie wielkie wrażenie zrobił film "Donnie Brasco", w którym również grał Al Pacino. Naprawdę go polecam. W kinie byłam zaś ostatnio na "Gangster squad", ale to całkiem inny kaliber, tylko czysta rozrywka ;)
    Książki nie czytałam, ale zaciekawiło mnie jak napisałaś, że "Powieść pełna jest wskazówek, jak żyć". Biorąc pod uwagę, że powieść opowiadania o mafii, brzmi to trochę kontrowersyjnie, ale myślę, że rzeczywiście może tam być coś ciekawego. Wydaje mi się, że też wielu ludziom podoba się wątek miłosny, gdy w Michaela "trafił piorun".
    Tak czy siak, książka jest pozycją, którą chyba warto poznać, mam nadzieję, że kiedyś po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, zgadzam się w stu procentach, jeśli chodzi o filmy gangsterskie. Moim numer jeden jest "Scarface" aka "Człowiek z blizną" - uwielbiam! "Gangster squad" jeszcze nie widziałam, choć mnie trochę nawet intryguje, pewnie obejrzę, dla relaksu. Takich filmów, jak te, które wyminiłaś, raczej już nie będzie. Trzeba się nastawić bardziej na czysto rozrywkowe kino, a komedie gangsterskie w stylu "Snatch" czy "Porachunki" - bardzo lubię :)
      Ojciec chrzestny pełny jest wskazówek, jak żyć - oczywiście mam tutaj na myśli honor, ochranianie swoich najbliższych, waga rodziny i przyjaciół, lojalność, oczywiście tutaj te wartości są niejako utrzymywane w ryzach przy użyciu broni ;) ale generalnie sporo jednak uczą. Jak się uporasz z nauką, to sięgaj, powinna Ci się spodobać :)

      Usuń
  12. Czytałam, oglądałam, głowa konia rządzi! :P
    (ambitny ten mój komentarz, wiem)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam tę książkę od niedawna w domu i już się doczekać nie mogę :) póki co, muszę się jednak ustawić w kolejce, aktualnie mój brat się z nią nie rozstaje.
    a wydanie Albatrosa faktycznie naprawdę porządne :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam "Ojca chrzestnego", zaczęło się od filmu, a potem poszło lawinowo, choć przygodę z książkami zaczęłam od "Sycylijczyka" i kontynuacji M.W, pierwsza część została pozostawiona na deser;) Muzyka z filmu zachwycająca - najlepiej się przy niej czyta tę powieść - swojego czasu miałam szczęście posłuchać jej na warszawskiej starówce... stworzyła klimat iście mafijny;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Książkę czytałem już bardzo wiele lat temu, ale wtedy zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Podejrzewam, że jakbym do niej wrócił teraz, to miałbym podobne odczucia, bo dobra literatura się nie starzeje :)

    A film, to podobna klasyka, tylko że w świecie kina. Niezapomniane role Brando, Pacino, ciekawe motywy muzyczne (też kiedyś miałem ustawiony na dzwonek motyw przewodni :) ), świetny reżyser i Oskar, którego Brando nie odebrał :) Druga część też świetna, a trzecia już jakoś tak mocno do mnie nie trafiła, ale znać powinno się całość.

    OdpowiedzUsuń
  16. Film widziałam - dobry. Książkę słuchałam... czytał Andrzej Dziurman. Tak, pisząc o powieści i o jej ekranizacji, warto dodać też wersję audio. Mamy bardzo dobrą książkę, w bardzo dobrej interpretacji. Owszem, Dziurman nie stara się stworzyć swojej wersji dona Corleone, gdy czyta jego kwestie naśladuje sposób mówienia Marlona Brando. Ale całkiem udanie naśladuje.
    Oczywiście, powieść sugeruje, że kiedyś mafia miała jakieś zasady, a teraz to już wszystko poszło w diabły. Tylko to tak trochę jak z eposami rycerskimi, z ideałami rycerzy - takie rzeczy istniały tylko w dawnych pieśniach i literaturze. W życiu - nigdy. Ale miło się czyta i słucha takich rzeczy.
    Wracając do filmu - jak już pisałam: dobry, ale trochę mocno okroili powieść. I chyba nic złego by się nie stało (no, może parę osób by zarobiło trochę mniej dolarów) gdyby poprzestać na pierwszej części.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz