Arch.: Kolekcjoner kości, Jeffery Deaver
tytuł oryginału: The Bone Collector
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2008
ISBN: 9788374696906
liczba stron: 374
„Dopóki się poruszasz- nie dopadną cię”
Od tej powieści rozpoczęła się moja przygoda z thrillerami. I od tamtej pory bezsprzecznie i bezkonkurencyjnie pozostaje moim faworytem, niepokonanym numerem jeden w swojej kategorii - z jednej strony z czystego sentymentu, z drugiej - z powodu swojej genialności.
"Kolekcjoner kości" to historia o śledztwie prowadzonym przez Amelię Sachs, nowicjuszkę, która - by schwytać nieuchwytnego - musi współpracować z najlepszym. Lincoln Rhyme jest najlepszy. Przykuty jednak do łóżka, sparaliżowany, w terenie na niewiele się zdaje, jednak jego umysł nadal działa bez zarzutu i to ten umysł może rozwikłać zagadkę. Morderca zaczyna bawić się z policją w kotka i myszkę, podrzucając wskazówki o kolejnych zwłokach. Jedynym sposobem na zatrzymanie jego brutalnej działalności jest... wniknąć w jego umysł, próba myślenia i zachowania się tak, jak on. W tym wyścigu ważna jest każda sekunda, bo to wyścig, w której stawką jest życie.
Jeffery Deaver |
Nie będę wchodzić w szczegóły fabuły, podejrzewam, że każdy szanujący się wielbiciel kryminałów i wszelkiej maści thrillerów psychologicznych zna albo niebawem pozna tę historię. Mamy bardzo brutalne morderstwa, mamy śledztwo, mamy profilowanie, mamy psychologię, wartką akcję i napięcie. Wszyściuteńko.
Wiem, że brzmi to jak marna reklama kiepskiego filmu albo notka wydawnicza słabej książki, którą jakoś trzeba sprzedać. Ale wierzcie mi - w mojej opinii to nie są puste słowa.
- Psychopatyczny morderca, który z ofiarami robi, co tylko chce, nie ograniczany litością, współczuciem ani moralnością.
- Para policjantów drepczących mu po piętach.
- Historia, która sprawia, że zagryzamy zęby z wyimaginowanego bólu i w napięciu przekręcamy strony.
- Książka, przez którą każdy następny czytany kryminał będzie wybrakowany. Niepełny. Niedoskonały.
Wiem, że brzmi to jak marna reklama kiepskiego filmu albo notka wydawnicza słabej książki, którą jakoś trzeba sprzedać. Ale wierzcie mi - w mojej opinii to nie są puste słowa.
W 1999 roku nakręcono na podstawie książki film o tym samym tytule. W rolach głównych występują piękna Angelina Jolie i niesamowity Denzel Washington. Ja jednak w tym wypadku jestem zwolennikiem książki. Przesadzę, jak powiem, że jest milion razy lepsza?
Wiele osób porównuje zarówno film, jak i książkę, do "Milczenia owiec". Odrobinę się z nimi zgadzam. Doskonały portret psychologiczny mordercy vs genialny umysł pomagający w śledztwie bardzo przypomina Buffalo Billa i Hannibala Lectera. Obie te historie znajdują się na moim prywatnym podium.
Niestety, tym razem bez cytatów. Książka została pożyczona mojemu bratu na tzw. wieczne nieoddanie, a w internecie znalazłam tylko jeden cytat. Musicie zatem sami sięgnąć do książki ;)
| Kolekcjoner kości | Tańczący trumniarz | Puste krzesło | Kamienna małpa | Mag | Dwunasta karta | Zegarmistrz | Rozbite okno | Pod napięciem |
| Kolekcjoner kości | Tańczący trumniarz | Puste krzesło | Kamienna małpa | Mag | Dwunasta karta | Zegarmistrz | Rozbite okno | Pod napięciem |
Bardzo lubię Deavera, a cykl z Sachs i Ryhmem to już w ogóle :) "Kolekcjoner kości" jest naprawdę niezły, podobnie jak Ty uważam, że książka jest o wiele lepsza. Postać Ryhme jest fenomenalna :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się :) Bardzo rzeczywista. I oryginalna :)
UsuńŚwietna rzecz, historia na długi czas pozostaje w pamięci. Aha, nie przesadzisz, książka zwyczajnie jest milion razy lepsza. To kwintesencja literatury kryminalnej, chociaż muszę zaznaczyć, że głównych bohaterów nie polubiłem :(. Mimo to warto się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z rzadkości w literaturze - takie kreowanie głównego bohatera, by nie wzbudzał sympatii. Rhyme jest dość specyficzny, zgorzkniały i nieco odpychający, a Sachs jest dość naiwna i aż nazbyt ambitna. Może się nie podobać. Ale są świetni w tym, co robią i efektywni. Może i to jest kolejny atrybut książki - skupienie się na mordercy i śledztwie, nie na lukrowaniu głównych bohaterów.
UsuńPo raz kolejny film znam bardzo dobrze, a książki w ogóle, co to się ze mną dziej :-) Skoro książka jest tak rewelacyjna to zdecydowanie muszą ją przeczytać, a może nie... może lepiej nie czuć niedosytu w kolejnych kryminałach i thrillerach ;-)
OdpowiedzUsuńTeż prawda :) Ale warto, naprawdę.
UsuńOd razu skojarzył mi się z "Milczeniem Owiec" ze względu właśnie na unieruchomionego geniusza. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że istnieje książka "Kolekcjoner kości", a filmu do tej pory jakoś udało mi się nie obejrzeć. Mówisz, że lepiej najpierw przeczytać książkę?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! Film zdradzi wszystko, a szkoda by było, bo książka wywołuje dreszcze i zaskakuje. Ponadto mimo wszystko film do zbyt rewelacyjnych nie należy, a szkoda, bo może więcej osób z zachwytu nad nim sięgnęłoby po książkę.
UsuńZaraz... muszę coś sprawdzić...
OdpowiedzUsuńJeeej! "Kolekcjoner kości" jest w mojej bibliotece ;)! A więc dopisuję go do mojej listy książek do przeczytania, tylko szkoda, że jest już na niej cała masa innych utworów... (m.in. "Chemia śmierci" i "Psychoza"), ale spróbuję jakoś znaleźć na "Kolekcjonera..." czas :D.
Pozdrawiam!
Melon
Świetna! Wspaniała! Podobnie jak cały cykl. Ale szlag mnie trafia, że jeden tom pominęłam, bo nie mogłam go nigdzie dopaść. =/
OdpowiedzUsuń:))
UsuńUwielbiam całą serię, a szczególnie polecam "Puste krzesło":)
OdpowiedzUsuńTą książkę czytałam :) ale wcześniej oglądałam kawałek filmu (chyba z połowę) i niestety... ten kawałek filmu bardziej mi się podobał ;) przede wszystkim oczekiwałam takiego samego zakończenia tej historii jakie było w filmie, a w książce było jednak całkiem inaczej. Poza tym wydaje mi się, że w filmie nie było wątku eutanazji i więź między Lincolnem a Sachs bardziej mi tam odpowiadała. Po resztę serii nie wiem czy sięgnę.
OdpowiedzUsuńPS fajne zdjęcie autora zamieściłaś, taki klimatyczne i wygląda na nim jakby był z innej epoki ;D
O, widzisz :) Aranżacje cóż, bardzo często różnią się od książki, a i ocena zwykle kształtuje się w zależności od tego, co było pierwsze - książka czy film :) A zdjęcie owszem, było kilka innych, ale na każdym Deaver wygląda jak ten gostek z Simpsonów... Co był szefem korporacji i zacierał ręce... Nie pamiętam, jak się zwał, ale wygląda tak: https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSFvjUkOtb-jPduJgzjppG_4VnOPf8FXfu2JmZewapEUnDVvdKg
Usuń;)
Też tak myślę, że zawsze to, co było pierwsze bardziej się podoba. Zwłaszcza w sytuacjach kiedy fabuła opiera się na elemencie zaskoczenia, rozwiązaniu zagadki. Gdy znasz zakończenie trudno na nowo tak samo mocno wciągnąć się w akcję.
UsuńCha cha, to rzeczywiście dobrze, że nie wybrałaś innego zdjęcia ;D
Mam zamiar ją przeczytać, ponieważ już dawno temu oglądałam film i bardzo mi się spodobał. Wciąga i trzyma w napięciu do ostatniej minuty, tak jak lubię ;)
OdpowiedzUsuńksiążka już za mną i choć rzeczywiście miło spędziłam z nią czas, to jednak nie była to dla mnie doskonała powieść kryminalna :) w niej właśnie czegoś mi brakowało :)
OdpowiedzUsuńOjej :( Aż mi przykro, że nie podzielasz mojego entuzjazmu. Ale cóż, Deaver jest dość płodny, ma wieeeele dobrych książek w swoim dorobku :)
Usuńuwielbiam książkę i film...teraz postanowiłam zabrać się za kolejne części...sama go opisałam u siebie i było kilka osób, które go nie znały...co troszkę mnie zszokowało...ja także uważam, że to naprawdę dobra i ciekawa książka....polecam Ci Cień Codego McFaydena - rewelacyjna książka i myślę, że by Ci się spodobała...to bardzo dobry thriller psychologiczny z rewelacyjnie wykreowaną postacią...jakby vo u mnie jest tej książki recenzja...no mam nadzieje, że nie przyspamiłam;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń