Sekretne życie pisarzy


W jego przypadku każda większa książka wymaga nowej kobiety
- Fitzgerald o Hemingwayu


Każdy ma w sobie pewien rodzaj niezdrowej ciekawości. Niektórzy spędzają czas oglądając programy o celebrytach, inni czytają Plotka czy Kozaczka do porannej kawy. Mnie nie ciągnie do plotek o gwiazdach; nudzą mnie. Właściwie rzadko kiedy obchodzi mnie cudze życie – to prywatne, rzecz jasna, bo życie zawodowe ulubionych pisarzy czy aktorów i muzyków ciekawi mnie niezmiennie. Kto z kim sypia, kto nie założył majtek, kto kogo pozwał do sądu i kto zrobił sobie operację plastyczną – to wszystko nudy. Zdecydowanie wolę poznawać życie bohaterów książek…

Po tę pozycję, wbrew temu, co napisałam powyżej, sięgnęłam z ogromną przyjemnością. Może po prostu raz na jakiś czas trzeba nakarmić ciekawość, wejść w cudze życie z buciorami, powtrącać się i pocmokać z dezaprobatą? A może to dlatego, że „Sekretne życie pisarzy” dotyczy tej, a nie innej grupy zawodowej?  Zresztą, jak przekonuje książka, osobiste perypetie, nieszczęśliwe miłostki, zdrady, układy, skandale, rozstania i powroty miały duży – a czasem i decydujący – wpływ na owoce pracy opisanych autorów i, w efekcie, na cały przebieg ich kariery.


Shannon McKenna Schmidt & Joni Rendon

Nie jest zresztą tajemnicą, że życie prywatne artysty odbija się bezpośrednio na jego sztuce, ba, sztuka wręcz na nim bazuje. Inspiruje, daje natchnienie. Gdyby nie kaprysy ślicznej Marilyn Monroe, Arthur Miller nie stworzyłby najlepszych sztuk życia. Prześladowany przez własną neurotyczną, chorą psychicznie, zaburzoną i uzależnioną żonę T. S. Eliot nie napisałby „Ziemi jałowej”. Związek Lwa Tołstoja i „świętej” Zofii (żony, matki trzynaściorga dzieci, asystentki, sekretarki, korektorki i służącej męża), określany jako „małżeństwo niezgody”, do dzisiaj budzi spore zainteresowanie – wszak może gdyby nie uległość Zofii, wiecznie rozgniewany Lew nie przelałby swoich emocji na papier. Niektórzy artyści, cierpiąc, czerpali z owego cierpienia całymi garściami; nieszczęśliwe miłości dostarczały tak cenną melancholię, odrzucenie przekuwano w dramatyczne poematy, a trójkąty miłosne, nieobyczajność i uciechy stanowiły element starannie zaplanowanego wizerunku. Nie każdy artysta potrafił jednak wydobyć z toksycznego związku inspirację, a ich wybrańcy zamiast wzbogacać literacko, zatruwali im pióra. Tak według Hemingwaya działała na twórczość Fitzgeralda żona Zelda, z którą twórca „Wielkiego Gatsby’ego” przeżył 10 burzliwych lat.




„Sekretne życie pisarzy” składa się z siedmiu części, które z kolei zawierają po kilka rozdziałów, każdy dotyczący jednego twórcy. Poszczególne rozdziały poprzedzielane są krótkimi, zbiorczymi wstawkami, poświęconym jednemu, konkretnemu zjawisku. Przypomina to kolumny w gazetach. Wydają się nieco niedopracowane stylistycznie, a także budzą wątpliwości w związku ze spójnością dzieła (niejednokrotnie krótkie wstawki dotyczą bowiem pisarza, któremu poza tym poświęcono „duży”, pełny rozdział). Konstrukcyjnie książka kojarzy się zatem z przedrukiem artykułów i felietonów z gazet, i to wcale nie tych ambitnych – wielokrotnie treść akapitu przywodzi na myśl brukowce. Czyżby pisarze zostali zaklasyfikowani przez autorki książki do celebrytów, na których beknięcie dybie dłubiący w nosie paparazzo? Sądzę, że taki był dokładnie zamysł – po lekturze wszystkich rozdziałów uśmiechnęłam się, poczuwszy, że niczym się nie różnię od tych, co z przejęciem przeglądają Pudelka. Po prostu moi skandaliści parają się piórem i w zasadzie to już nie żyją…



Książka dwóch kobiet traktuje głównie o najsłynniejszych pisarzach literatury amerykańskiej, co jest zrozumiałe, ale to sprawia, że dla polskiego czytelnika część tekstów jest nieciekawa, gdyż nie zna opisywanych osób. Ale sądzę, że można uznać książkę za spis nazwisk wartych poznania. Treść pod względem literackim nie powala, gdyż jak pisałam wcześniej – przypomina artykuły w czasopismach plotkarskich i tabloidach. Książka, choć opowiada o wielkiej literatach, z wielką literaturą nie ma więc niczego wspólnego. Dominuje tu zdecydowanie wartość rozrywkowa, treść jest lekka, łatwa do przyswojenia i napisana w żartobliwy sposób. Czytałam „Sekretne życie pisarzy” przy porannej kawie, w pełni zrelaksowana, i uważam, że ploteczki w wykonaniu McKenna Schmidt i Rendon są odpowiednie na dobry początek dnia każdego książkoholika.  Doskonale się bawiłam czytając o skandalach, problemach alkoholowych, hedonistycznym podejściu do życia czy napadach depresji i/lub szału twórców tej literatury najpiękniejszej. Zajrzenie pod kołdrę Byronowi, Agacie Christie, Flaubertowi czy Dickensowi sprawiło, że ci, których uznawałam za pół-bogów, okazali się być po prostu ludźmi. Ludźmi występnymi, naiwnymi, podłymi, rozpustnymi i ckliwymi. Te krótkie biografie uczłowieczają wielkich literatów i pozwalają na spojrzenie na ich dzieła z innej perspektywy. Gloryfikowani dotąd twórcy zyskują ludzką twarz, niejednokrotnie bardzo brzydką.


Ktoś mógłby powiedzieć, że wiedza o tym, co kryło się za kulisami powstania „Frankensteina” i innych wiekopomnych dzieł odziera je z magii.  Sądzę jednak, że miłośnicy literatury – ci ciekawscy – z chęcią poznają sekreciki, grzeszki i występki autorów kanonu, zaś na dzieło wcale nie będą spoglądali przez pryzmat osobistego życia jego twórcy. Bo przecież fakt, że Lew Tołstoj był mega dupkiem, nie umniejsza wcale wartości literackiej „Anny Kareniny”, prawda?

Nakarmcie ciekawość swoją lub kogoś, kogo lubicie – „Sekretne życie pisarzy” to dobry pomysł na prezent dla każdego wielbiciela literatury, który lubi od czasu do czasu zajrzeć przez dziurkę od klucza i podejrzeć życie innych ludzi.




„Sekretne życie pisarzy”
Skandale miłosne legendarnych uwodzicieli, kokietek i drani świata literatury
Shannon McKenna Schmidt & Joni Rendon
przeł. Roman A. Dąbrowski
Muza 2015


Komentarze