Puste krzesło, Jeffery Deaver
"...w przypadku porwań na tle seksualnym mamy tylko dwadzieścia cztery godziny na odszukanie ofiary; później zbrodniarz przestaje widzieć w niej człowieka i zabija ją bez najmniejszych skrupułów"
Lincoln Rhyme i Amelia Sachs znowu rozrabiają, tym razem w małej mieścinie, w której każdy gliniarz - bez względu na staż pracy - jest totalnym żółtodziobem (w porównaniu, rzecz jasna, do gościa na wózku). Rhyme przybywa do tej zabitej dechami dziury, by poddać się operacji, która może a) poprawić kondycję kryminalistyka, b) pogorszyć kondycję kryminalistyka, c) pozostawić kondycję kryminalistyka bez zmian lub (małym druczkiem) d) zabić kryminalistyka. W tym samym czasie Owadzi Król, Garret Hanlon, porywa drugą dziewczynę (pierwszą porwał wcześniej i ją gdzieś ukrył). Gdy gliniarze z Paquo dowiadują się o obecności dwójki geniuszy z New Yorku, na gwałt proszą Rhyme'a o pomoc w odnalezieniu porwanych dziewcząt.
"Najgorszym wrogiem Lincolna Rhyme'a nie były spazmy, urojony ból czy zaburzenia odruchów regulujących czynności życiowe, które dręczyły innych pacjentów z uszkodzonym kręgosłupem. Jego największym wrogiem była nuda"
Sachs, przerażona nadchodzącą operacją Lincolna, z chęcią oferuje swoją pomoc w śledztwie. Po skompletowaniu prymitywnego laboratorium Rhyme wysyła Sachs i miejską policję na oględziny miejsc zbrodni. I tu zaczyna się jazda... Na północ od Paquo nie obowiązują żadne prawa. Zdradliwe bagna, gryzące owady, upalne słońce... i dwie dziewczyny, które może już nie żyją. Amelia, dziewczyna z miasta, będzie musiała użyć swoich umiejętności tropiciela w nieznanym terenie, a gdy wreszcie uda się schwytać podejrzanego rozpocznie się gra - o to, by Amelia nie trafiła do więzienia... Bo gdy Garret wreszcie znajdzie się za kratkami, Amelia Sachs zmieni się w porywacza. Ona jedna będzie przekonana, że chłopak jest niewinny... Ale takie pobożne życzenia zwykle owocują strasznymi konsekwencjami. Teraz Amelia stanie się zakładnikiem.
Wiecie, że czytam sporo kryminałów. Wiecie, że lubię zwroty akcji. Ale, w mordę jeża, tylu twistów, ile w "Pustym krześle", to nie spotkałam jeszcze w żadnej książce! Deaver bawi się czytelnikiem jak marionetką, zaś kiedy ten pójdzie po rozum do głowy i obieca sobie, że już więcej się nie da nabrać, Deaver... robi to znowu! Nie przyznam się, jakich niecenzuralnych słów używałam podczas lektury, ale wierzcie mi - szewc by się nie powstydził.
Natomiast kreacja postaci to tutaj istne mistrzostwo. Adwersarz, Garret zwany Owadzim Królem, jest tutaj wyjątkowo plastycznie ulepiony. Bohater, z którym możemy się identyfikować, którego się boimy, ale i którego potrafimy zrozumieć. A może nawet polubić? Podobnie rzecz ma się z ekipą policjantów. Lucy, Jesse, Cal - każda z tych postaci żyje. Ta książka to nie tylko opowieść z zagadkami; to maleńki świat, dopracowany w każdym szczególe. Podczas czytania trzeba uważać, by całkiem w niego nie wniknąć ;)
Natomiast kreacja postaci to tutaj istne mistrzostwo. Adwersarz, Garret zwany Owadzim Królem, jest tutaj wyjątkowo plastycznie ulepiony. Bohater, z którym możemy się identyfikować, którego się boimy, ale i którego potrafimy zrozumieć. A może nawet polubić? Podobnie rzecz ma się z ekipą policjantów. Lucy, Jesse, Cal - każda z tych postaci żyje. Ta książka to nie tylko opowieść z zagadkami; to maleńki świat, dopracowany w każdym szczególe. Podczas czytania trzeba uważać, by całkiem w niego nie wniknąć ;)
Nie chcę Wam popsuć lektury, ale szczerze zachęcam do sięgnięcia po "Puste krzesło". Ci, którzy mieli przyjemność poznać pióro Deavera z pewnością wiedzą, że to Dobry Autor. Zaś ci, dla których ten amerykański pisarz jest jeszcze obcy - niech prędziutko naprawiają to niedopatrzenie. Nie czytając książek Deavera pozbawiacie się pysznej zabawy, zawiłej intrygi, masakrycznych zwrotów akcji i genialnych zagadek. Polecam!
tłumaczenie: Janusz Ochab
tytuł oryginału: The Empty Chair
wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2008
ISBN: 978-83-7469-669-2
liczba stron: 440
| Kolekcjoner kości | Tańczący trumniarz | Puste krzesło | Kamienna małpa | Mag | Dwunasta karta | Zegarmistrz | Rozbite okno | Pod napięciem |
Po takiej rekomendacji nie można nie przeczytać! Wolałabym dla odmiany rzucić czymś wyśmienitym z nerwów, że się ze mnie głupka robi :D
OdpowiedzUsuńPS Desperados omnomnomnom ;)
Omnomnom :)
UsuńZwykle nie czytuję thrillerów. Mam na usprawiedliwienie bardzo dobrą wyobraźnię, przez którą nie potrafię później zasnąć w nocy... Ale muszę się w końcu odważyć :D
OdpowiedzUsuńThrillery generalnie kończą się złapaniem przestępcy i wyjaśnieniem zagadki, więc polecam zaczynanie czytania o 10 rano. Akurat przed snem może zdołasz skończyć książkę i zasnąć z uśmiechem :)
UsuńJak na razie to najlepsza książka Deavera ze wszystkich, które czytałam. Zaskakujące zwroty akcji wręcz miażdżą, no i cieszę się, że bardziej skupia się na Amelii niż Lincolnie, którą bardziej lubię;)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę się przestawić, że ona nie jest Angeliną Jolie :P Jak Deaver pisze o niej "rudowłosa" to łapię się na tym, że malowałam w myślach tę historię z nią jako czarnowłosą żoną Brada Pitta. Ale też ją lubię :)
UsuńCo Ty gadasz! Tak dobrze?:) No, no...Mam nadzieję, że na tak dobry odbiór tej lektury nie miał wpływu ów trunek, który widzę na foto. :D
OdpowiedzUsuńTen trunek akurat pięknie się z książką komponuje ;)
Usuń"Twój cień" tego autora czeka na mnie na półce, zabawa czytelnikiem jak marionetką, to musi być zajebiste (inne słowa mi się nie nasuwa na myśl) ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń"Twój cień" pod względem zwrotów akcji i napięcia może co najwyżej stać na półce obok "Pustego krzesła" :P
UsuńEeee tam, "Puste krzesło", taka sobie powieść... "Błękitna pustka" o wiele lepsza, ciekawsza, zawierająca znacznie więcej zwrotów akcji.
OdpowiedzUsuń"Amelia, dziewczyna z miasta, będzie musiała użyć swoich umiejętności tropiciela w nieznanym terenie..." - hehehehe, umiejętności tropiciela u dziewczyny z miasta, hehehehe. Tak bardzo mi się to kłóci, że aż mnie śmieszy :-)
Oj, nie czepiaj się :) Wszak ona w mieście jest niczym wyszkolony labrador, jeśli chodzi o szukanie śladów ;) A sporo miejsca Deaver poświęcił temu, że bidna nie mogła się w dziczy odnaleźć ;)
UsuńA "Błękitną pustkę" kiedyś przeczytam i zobaczymy, czy lepsza;)
Najbardziej przekonująca jest dla mnie opinia "kryminalnego wyjadacza", który jednak dał się zaskoczyć autorowi :-)
OdpowiedzUsuńPo latach czytania thrillerów i innych takich naprawdę niewiele jest mnie w stanie zadziwić, z tym większą przyjemnością sięgnę po tę książkę!
Pozdrawiam serdecznie :-)
Wyjadaczem może bym się nie nazwała, ale owszem - coraz trudniej jest mnie zaskoczyć :) Deaverowi się udało. To wystarczający powód, by polecać ;) Pozdrawiam również :)
UsuńA gdzie minusy? :D
OdpowiedzUsuńW mordę jeża, chyba dałem się namówić :D Tym bardziej, że obok stoi desperados, a to wywołuje bardzo przyjemne skojarzenia ;)
Minusów nie uświadczyłam. Może to przez tego desperadosa ;) Oj, dobra reklama. Kawałeczek butelki na zdjęciu a wszyscy i tak wiedzą, co jest w środku ;)
UsuńWłaściwie producenci tego piwa powinni zastanowić się nad stałą współpracą z Tobą :D Po tym wpisie pewnie już skoczyła im sprzedaż :P
UsuńAaaa, ale mi narobiłaś ochoty na tę książkę! Ale obiecałam sobie, że nie kupię żadnej powieści Deavera dopóki nie przeczytam tej, którą mam od dawna, czyli "Kolekcjonera kości". Czuję jakiś głód twórczości tego autora, chociaż jeszcze totalnie jej nie znam :P
OdpowiedzUsuńZaczniesz od bardzo dobrej, wręcz doskonałej książki :) Tak jak i ja :) "Kolekcjoner kości" był właśnie tym zwrotem w moim czytaniu - od niego zaczęłam czytać thrillery :)
UsuńWow, to musi być naprawdę dobra książka, już się nie mogę doczekać jak ją poznam :)
UsuńPowinnaś przeczytać "Pod napięciem" Deavera, skoro lubisz wiele nagłych zwrotów akcji. Tam to się dopiero bawi czytelnikiem ;) I żadnych wad - aż dziw, a jednak obcięłaś punkcik :P
OdpowiedzUsuńA ja muszę wreszcie zapoznać się z całym cyklem, bo tylko czytałam "Kolekcjonera kości" i właśnie polecaną Ci książkę.
Nie mogę być zbyt rozrzutna, jeśli chodzi o punkciki :) Czekam na jakieś totalnie "wow" ;)
UsuńSkutecznie zachęcasz, uwielbiam takie klimaty. Deavera czytałam tylko "Zegarmistrza" i jakoś o nim zapomniałam, trzeba to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze też mam sporo do nadrabiania, jeśli chodzi o tego autora. Czeka mnie chyba sporo dobrego :)
UsuńZgadzam się, Deaver to dobry autor, który niemal nie ma wpadek, choć płodny jest, skubaniec, więc w sumie mogłaby się noga powinąć. Serię z Lincolnem i Rhyme wolę nawet od tej z tą babą Dance czy jak jej tam. Ach, aż mi się zachciało jakiegoś nowego, dobrego Deavera!
OdpowiedzUsuńZ Dance czytałam na razie jedną i muszę przyznać, że owszem - seria z duetem Lincoln i Amelia jest znacznie lepsza. Nowy, dobry Deaver? Chyba jakaś premiera ma być we wrześniu.
UsuńNie dziwi mnie Twoja opinia, bo to faktycznie świetna książka. Jak większość Deaver'a.
OdpowiedzUsuńDobrze mieć poparcie :)
UsuńZdecydowanie dopisuję do mojej listy książek :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://books-smell.blogspot.com/ :)
Cieszę się :)
UsuńLincoln i Amelia należą do moich ulubionych bohaterów..niezwykła para. A na Deavera zawsze można liczyć, jeśli chodzi o zwroty akcji;) Szczególnie podobało mi się to w jego zbiorze opowiadań ("Spirale strachu"). Jak on to robi?;)
OdpowiedzUsuń"Spirale strachu" będę recenzować na dniach, ale ja tam byłam nieco zawiedziona tym zbiorem. A jak to robi? Oj, chyba nam nie sprzeda swojego patentu na dreszczowce :)
Usuńja dopiero zaczynam z nim przygodę jestem po Kolekcjonerze Kości i Darze Języków, ale czeka już na mnie np. Tańczący Trumiarz - stwierdzam, iż uwielbiam tego gościa, a ta parka świetnie się sprawdza jako główni bohaterowie - dlatego z wielką chęcią sięgnę po tę książkę w sumie to już sobie zapisuję ten tytuł;) pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie u mnie niedługo Murakami i King, którego myślę, że uwielbiasz;DD
OdpowiedzUsuńTak, Kinga kocham nad życie :) Jeśli chodzi o Deavera to też mam spore zaległości. Ale powoli, powoli ;)
UsuńDeaver to autor, który naprawdę potrafi mnie zaskoczyć. Czytam, wkręcam się w akcję i jestem pewna, że już wiem, co się dzieje, a tu nagle łubudubu i można zgłupieć. "Puste krzesło" wcześniej czy później przeczytam na pewno, bo i tak ze wszystkimi książkami Deavera planuję się zapoznać. :)
OdpowiedzUsuńTo jest nas dwie :) Ja swój egzemplarz wyłapałam na kiermaszu taniej książki... Biedna Ola (Armalkolit) jechała po tę książkę rowerem... ;)
UsuńFantastyczna okładka, która na pewno przyciągneła by mój wzrok :) Ogólnie tresc mnie pociąga, wiec musze przecyztac.
OdpowiedzUsuńTo polecam!:)
UsuńSprostowanie: Deaver to BARDZO dobry autor. A "Puste krzesło" jest IMHO jedną z najlepszych jego książek.
OdpowiedzUsuńSorrki, niedopatrzenie... ;)
UsuńBędę musiała żyć wiecznie, żeby pokonać wszystkie te smaczne książki, ale dam radę, tym bardziej że Deavera mam pod nosem :-)
OdpowiedzUsuńŻyć wiecznie? Challenge accepted!
UsuńTej pozycji Deavera jeszcze nie czytałem, ale zdążyłem już jego twórczość polubić, bo przygody Rhyme'a jak dotąd zawsze trzymały mnie w napięciu :) A na razie szykuję się do dorwania Pokoju straceń.
OdpowiedzUsuńMusiałam przeczytać Twoją recenzję tej książki - w końcu obie wiemy kto jechał po nią w pocie czoła na rowerze, nie zważając na przeszkody, obowiązki i liczne niebezpieczeństwa... :D
OdpowiedzUsuńWtrącenia z życia owadów to rzeczywiście coś dla Ciebie ;)
Poznałam pióro tego autora, ale nie jestem do niego przekonana, "Kolekcjoner kości" jakoś mi się nie podobał i chyba tego na razie będę się trzymać ;)